Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2014

Narzędzie daje szansę, ale to dopiero szansa… Spotkanie z Filipem Springerem

Nie każdy, kto ma aparat jest fotografem. On ma narzędzie, ma szansę, by zostać fotografem, jednak musi wiedzieć, jak świadomie opowiedzieć, o tym, co widzi. Jeżeli świadomie podejdzie od wyboru tematu do zrobienia zdjęcia, publikacji, tego co chce przekazać, to ma szansę poruszenia odbiorcy.    W ten sposób o zawodzie reportera mówił Filip Springer na spotkaniu autorskim 22 marca w Centrum Kultury i Sztuki w Koninie.    Reporter opowiadał o swojej pracy fotografa. Jego celem nie jest wyłącznie ładne zdjęcie, nie ono jest najważniejsze, ale umożliwia wejście w rzeczywistość, jej zrozumienie. Autor „Miedzianki” przyznał, że zawód, który wykonuje jest cyniczny, bo w pewien sposób wykorzystuje swoich bohaterów, zarabia na ich historiach, dlatego operując tymi opowieściami i wizerunkiem trzeba robić to tak, by bohaterowie nie czuli się pokrzywdzeni. Filip Springer, odpowiadając na pytania, dużo mówił o przestrzeni publicznej, o której pisał m.in. w „Wannie z kolumnadą”. W

Eli, Eli. W. Tochman

Źródło okładki Tekst i obraz, obraz i tekst. Trudno je rozdzielić, stwierdzić, który jest ważniejszy, który wybija się na pierwszy plan. Tekst komentuje fotografię, fotografia wprowadza do tekstu, prowokuje do opowieści, jednocześnie wzmacnia słowo. Jest to zasada, która konsekwentnie realizowana jest w książce Wojciecha Tochmana „Eli, Eli”, z przejmującymi fotografiami Grzegorza Wełnickiego. Po tekstach dotyczących polskiej rzeczywistości czy ludobójstwa w Rwandzie , Tochman zagłębia się w slumsy Filipin. Zdjęcie grobu (kobiety zmarłej w 1926 r.) stało się pretekstem do opowiedzenia historii Filipin, kolonizacji, biedy, seks biznesu, misji, a zarazem jest to wprowadzenie do losu dzieci mieszkających na cmentarzu, gdzie mają namiastki domów. Tochman pisze: „Na tysiąc urodzonych noworodków umiera dwadzieścioro troje. I kolejna trzydziestka przed piątymi urodzinami. Golas na grobie ma więc spore szanse, aby sobie pożyć. I zero szans, by wyjść z zakazanego miasta złodziejs

Ojciec Leon

Chore płuca? Nie najlepiej, tym bardziej dla kogoś, kto chce wstąpić do zakonu i zamknąć się w murach klasztoru. Może być zimno i wilgotno, jednak gdy ktoś jest wystarczająco uparty, zrealizuje swój cel i trafi, np. do benedyktynów, jak Leon Knabit.  Popularny zakonnik odwiedził 13 marca kościół pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Starym Mieście, gdzie odprawił mszę świętą.     To człowiek, który ma coś do powiedzenia na każdy temat i udowodnił to podczas spotkania z wiernymi w Starym Mieście. Z dużym dystansem do siebie opowiadał anegdoty i odpowiadał na pytania, choć często puenty jego wypowiedzi były dalekie od punktu wyjścia.  Benedyktyn opowiadał o początkach swojej drogi duchownego, o znajomości i korespondencji z papieżem Janem Pawłem II, jego niespodziewanej wizycie w Tyńcu podczas ostatniej pielgrzymki do Polski. Mówił także o młodzieży, której nie traktuje jako zbiorowości, ale podchodzi do każdego indywidualnie, jak do niepowtarzalnego człowieka, któ

Miłość z kamienia. G. Jagielska

Źródło okładki Zastanawialiście się kiedyś, jaką cenę płacą korespondenci wojenni i ich rodziny za to, że miliony ludzi na całym świecie, siedząc przed telewizorem czy monitorem komputera, popijając kawę, oglądają odległe konflikty zbrojne. Przyznaję, że nie myślałam nad tym do momentu spotkania z Wojciechem Jagielskim , który w grudniu 2013 roku był gościem Dyskusyjnego Klubu Książki. Potem sięgnęłam po książkę żony dziennikarza, Grażyny Jagielskiej, „Miłość z kamienia” i nie potrafię już tak samo patrzeć na relacje z wojny. Jagielska rozpoczyna tekst od przyjazdu do kliniki leczenia zdrowia psychicznego, gdzie trafiła z syndromem stresu bojowego. Przez lata obawiała się śmierci męża, jego wciągnęła praca korespondenta, adrenalina, bycie w centrum wydarzeń, kariera, po powrocie opowiadał o swoich doświadczeniach, dla niego te opowieści były oczyszczeniem, dla niej traumą. Uderzające są rozmowy małżonków dotyczące jego pracy: on zastanawiał się czy zdąży na wojnę,

Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy. S. Aleksijewicz

Źródło okładki Po lekturze dwóch książek Swietłany Aleksijewicz „ Wojna nie ma w sobie nic z kobiety ” i „ Krzyk Czarnobyla ” postanowiłam sięgnąć po tekst „Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy”. Po relacjach kobiet dziennikarka dotarła do ludzi, którzy w czasie drugiej wojny światowej byli dziećmi i po raz kolejny, podchodząc do swoich bohaterów z dużym szacunkiem i empatią, udało jej się poruszyć bardzo trudny i delikatny temat. Dorośli mówią o doświadczeniach dzieci, jednak czytając te teksty należy pamiętać, iż są one przefiltrowane i zniekształcone przez upływ czasu. Poznanie tych wspomnień jest ciekawe, a zestawiając je z wcześniejszymi tekstami Aleksijewicz dotyczącymi kobiet, czytelnik zyskuje szerszy wachlarz perspektyw postrzegania wojny. W pamięci tych osób tkwią przede wszystkim rozstania z rodzicami: ojcami odchodzącymi na front i matkami ginącymi na ich oczach. Zagubionym i zrozpaczonym dzieciom, towarzyszy wszechobecna śmierć, strach i głó