Przejdź do głównej zawartości

Eli, Eli. W. Tochman


Źródło okładki
Tekst i obraz, obraz i tekst. Trudno je rozdzielić, stwierdzić, który jest ważniejszy, który wybija się na pierwszy plan. Tekst komentuje fotografię, fotografia wprowadza do tekstu, prowokuje do opowieści, jednocześnie wzmacnia słowo. Jest to zasada, która konsekwentnie realizowana jest w książce Wojciecha Tochmana „Eli, Eli”, z przejmującymi fotografiami Grzegorza Wełnickiego.

Po tekstach dotyczących polskiej rzeczywistości czy ludobójstwa w Rwandzie, Tochman zagłębia się w slumsy Filipin. Zdjęcie grobu (kobiety zmarłej w 1926 r.) stało się pretekstem do opowiedzenia historii Filipin, kolonizacji, biedy, seks biznesu, misji, a zarazem jest to wprowadzenie do losu dzieci mieszkających na cmentarzu, gdzie mają namiastki domów. Tochman pisze: „Na tysiąc urodzonych noworodków umiera dwadzieścioro troje. I kolejna trzydziestka przed piątymi urodzinami. Golas na grobie ma więc spore szanse, aby sobie pożyć. I zero szans, by wyjść z zakazanego miasta złodziejstwa, kurestwa, dragów, noży w plecach i piętrzącego się pod murem gówna. Pstryk!” (s. 31). Dzieci Filipin to głodne sieroty, każdego dnia poddawane przemocy, gwałcone, świadome, że przeżyje najsilniejszy. Dotyczy ich także prostytucja, masowe aborcje, handel ludźmi.

Do opisu biedy i upokorzenia Tochman używa brutalnego, odartego z patosu języka, a jednocześnie stara się pokazać ludzi, którzy żyjąc w slumsach starają się zachować godność. Godność, o którą trudno jest ludziom niedożywionym, chorym, bez wykształcenia, przedwcześnie umierającym czy prostytuującym się. Wykorzystuje dużo przymiotników, których nagromadzenie dodatkowo uderza w czytelnika, zmusza do odłożenia tekstu i zastanowienia nad przeczytanym fragmentem. Nad wszystkim unosi się gdzieś zawołanie Eli, Eli, bo aż trudno uwierzyć w koncentrację biedy i zła, jakie dotykają tych ludzi i można zapytać: czy Bóg o nich zapomniał?

Na fotografiach także najważniejsi są ludzie. Nie są to zdjęcia Pstrykaczy, czyli białych turystów, którzy zwiedzają slumsy, ale świadomego swojej pracy i roli zawodowca, który rejestruje życie Filipińczyków i otwarcie z autorem tekstu przyznaje, że zarabia na ich tragedii. Pojawiają się zatem refleksje na temat zawodu dziennikarza i fotoreportera, co wolno robić, a co jest już nieetyczne.

„Eli, Eli” to książka oskarżycielska, a jednocześnie wyraz bezsilności, świadomości, że zmiana tego stanu rzeczy jest nie tyle trudna, co wręcz niemożliwa. Zmianą nie jest zainteresowany ani świat zewnętrzny ani wąska klasa rządząca Filipinami.


W. Tochman, Eli, Eli. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2013. Fotografie Grzegorz Wełnicki.

Ten tekst bierze udział w konkursie Blog Roku 2014 w kategorii Tekst roku.


Komentarze

  1. Czy przyznanie się do zarabiania na biedzie zmienia wartość moralną takiego postępowania ? Moim zdaniem nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tochman bardziej uwrazliwia niz zarabia.Trudno ocenic ile osob po przecztaniu ksiazki zacznie pomagac ludziom skrajnie biednym, sam autor pomogl kilkoro.Niech kazdy pomoze jednemu dziecku przez adopcje na odleglosc a strefy nedzy zaczna sie kurczyc.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wybór Zofii. W. Styron

Źródło okładki William Styron to amerykański pisarz, laureat Nagrody Pulitzera, któremu ś wiatową sławę przyniosła książka „ Wybór Zofii” . Jej narratorem jest Stingo, który w 1947 roku marzy o zostaniu pisarzem, jednak o przedstawianych wydarzeniach opowiada z perspektywy około trzydziestu lat. Informacje są zatem przefiltrowane, ma do nich pewien dystans i pisze o sobie często z pewną ironią, np. o pierwszych miłościach młodego Stingo. Dwudziestodwuletni chłopak obserwuje otoczenie, szczególnie interesuje go lokatorka mieszkająca nad nim, Polka, która 1,5 roku wcześniej uwolniona została z Oświęcimia. Stingo dawkuje informacje o życiu Zofii w Polsce pod niemiecką okupacją, potem w obozie i przeplata   je opowieścią o przyjaźni z Zofią i jej kochankiem Natanem. Zofia jest Polką z Krakowa. Wykształcona, piękna, zazwyczaj ostrożna trafiła do Oświęcimia za szmugiel mięsa. Uzależniona psychicznie od Natana, nadużywa alkoholu, opowiadając o swoim życiu często konfabu...

Grona gniewu. J. Steinbeck

Od pierwszych stron pozwoliłam porwać się tej prozie. Wciągająca, choć jest to język prosty, narracja tradycyjna, trzecioosobowa. Grona gniewu Johna Steinbecka (1902-1968) to książka uważana za najwybitniejsze dzieło w twórczości tego Noblisty, za którą otrzymał w 1940 roku Nagrodę Pulitzera, klasyka, którą odkryłam niestety dość późno. Na początku książki poznajemy jednego z bohaterów, który po kilku latach nieobecności powraca do domu, by za chwilę wraz z rodziną udać się w daleką, niebezpieczną podróż. Poza sobą pozostawiają całe swoje dotychczasowe życie, swoje marzenia, wspomnienia, przed nimi jest tylko niewiadoma, a ich wędrówka przypomina exodus Izraela z Księgi Wyjścia . Niezależnie, jak często powtarzają, że czeka ich nowe, wspaniałe życie, wiara jaka zagościła w ich sercach nie wystarczy, by zagłuszyć lęk i wątpliwości. Prowadzi ich szosa 66, dziś uznawana już za zabytkową, droga, którą Steinbeck nazywa „drogą matką”, a określenie to na trwałe weszło do języka i litera...

Klincz i multiwitamina, czyli literackie oblicza Olgi Tokarczuk

Umiejętność pisania powieści jest darem, wymaga rozdwojenia, a ogromną część czasu spędza się, pisząc w introwertycznym klinczu, z samym sobą, w zamknięciu – tak o swoim pisarstwie 1 października powiedziała w Starym Mieście koło Konina pisarka, tegoroczna laureatka Nagrody NIKE – Olga Tokarczuk. Jak wyznała pisanie jest dla niej formą wewnętrznego dialogu, który przelewa na papier, refleksją na temat tego, co dzieje się na zewnątrz. I choć nie można ukryć światopoglądu pisarza, nie pisze o swoim życiu. Jej teksty to w dużej mierze reinterpretacja mitów, nieustanne ich odczytywanie i przetwarzanie. Co jest ważne przy pisaniu powieści? Research, drobiazgowe zbieranie informacji i narzucenie sobie pewnego reżimu. Dla autorki najwyższy stopień czytelnika to ten, który dostrzega w tekście coś, czego ona sama nie widziała. Truizmem jest stwierdzenie, że pisanie nie jest dla wszystkich, tak jak każdy inny zawód, jednak mam nadzieję, że każdy może zostać czytelnikiem Tokarczuk, cho...