
Na początku
książki poznajemy jednego z bohaterów, który po kilku latach nieobecności
powraca do domu, by za chwilę wraz z rodziną udać się w daleką, niebezpieczną
podróż. Poza sobą pozostawiają całe swoje dotychczasowe życie, swoje marzenia,
wspomnienia, przed nimi jest tylko niewiadoma, a ich wędrówka przypomina exodus
Izraela z Księgi Wyjścia. Niezależnie,
jak często powtarzają, że czeka ich nowe, wspaniałe życie, wiara jaka zagościła
w ich sercach nie wystarczy, by zagłuszyć lęk i wątpliwości. Prowadzi ich szosa
66, dziś uznawana już za zabytkową, droga, którą Steinbeck nazywa „drogą
matką”, a określenie to na trwałe weszło do języka i literatury.
Rodzina Joadów
jest jedną z setek tysięcy, które wygnane ze swojej ziemi, wyrusza w drogę, nie
tylko tę fizyczną, ale w pewnym sensie także duchową. Jest to dla każdego z nich
próba i nie każdy ten egzamin zdaje, podróż okupiona śmiercią starców i dzieci,
w której sprawdza się tylko matka. Kobieta, która roztacza nad swoją rodzinę
opiekę, przejmuje przywództwo, gdy mężczyźni zaczynają popadać w zniechęcenie i
apatię.
Fabuła
przeplatana jest rozdziałami, w których narrator wyjaśnia czytelnikowi sytuację
w czasie kryzysu lat dwudziestych i trzydziestych w Stanach Zjednoczonych.
Komentarz ten spowalnia akcję, ale jest głosem wołającym w imieniu setek
tysięcy ograbionych i wykorzystanych, głodnych i umierających, gdy własność
skupiona została w rękach sprytniejszych i bogatych.
Steinbeck
wnika w mechanizmy, które stopniowo niszczą jednostkę i społeczeństwo, gdy bezwzględność
i zimna kalkulacja biorą górę nad człowieczeństwem. W Gronach gniewu jest walka o przetrwanie, o zachowanie godności,
jest zaakcentowanie siły rodziny, wspólnoty, która umożliwia przetrwanie w
najcięższych warunkach. Z każdą stroną czytelnik czuje, że gniew upokorzonych
narasta, że napięcie jest coraz większe, że musi stać się coś, co doprowadzi do
przełomu. Klęski następują jedna po drugiej, gdy pojawia się nadzieja,
natychmiast zostaje ona zgaszona. W końcowych scenach powódź niszczy wątły
dorobek zbieraczy bawełny. Obfite opady deszczu, przywołują skojarzenia z
biblijnym potopem, a rodzina Joadów zmuszona jest porzucić swoją „arkę”, czyli
stary wagon kolejowy, starą ciężarówkę i ruszyć przed siebie. Chwilę wcześniej w
rwący nurt wody rzucono martwego noworodka, niewinną ofiarę niedożywienia i
głodu, ciężkich warunków, z jakimi przyszło zmierzyć się jego matce, ma być on
wyrzutem dla tych, którzy doprowadzili do upodlenia setek tysięcy ludzi.
Steinbeck w
mistrzowski sposób buduje dramaturgię utworu, widoczny jest protest przeciwko
zwyrodnieniu kapitalizmu. Jest to jeden z tych tekstów, które na długo
pozostają w pamięci czytelnika, nie pozostawia obojętnym i autorowi można
zarzucić, że w niektórych fragmentach jest dość sentymentalny, jednak całość
czyta się doskonale, a książka powinna być obowiązkową lekturą każdego
bibliofila.
J.
Steinbeck, Grona gniewu. PIW.
Warszawa 1971.
Jeszcze do niedawna Steinbecka znałam jedynie z Na wschód od Edenu. Niedawno przeczytałam Grona gniewu oraz Myszy i ludzi. Na żadnej z jego książek się nie zawiodłam. To co mnie urzeka w jego prozie to właśnie ta prostota przekazu o której piszesz, a jednocześnie głęboka mądrość, jaka zawarta jest w tych książkach. Dla mnie jego proza zawiera w sobie to, co w amerykańskiej literaturze najlepsze.
OdpowiedzUsuń"Na wschód od Edenu" mam już na półce i czeka w kolejce. Cieszę się, że na "Grona gniewu" udało mi się namówić moją siostrę, która także jest zachwycona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetna książka, nie wiem czy nie lepsza od "Na wschód od Edenu", kojarzy mi się ze słynną "Wędrującą matką" Dorothei Lange.
OdpowiedzUsuń"Wędrującej matki" nie czytałam, ale wszystko przede mną :)
UsuńTo klasyka fotografia - też pochodzi z okresu Wielkiego Kryzysu i zrobiona została w Kalifornii, co prawda nie wśród zbieraczy brzoskwiń tylko grochu.
UsuńDziękuję za naprowadzenie, już podejrzałam coś w sieci, muszę poszukać w realu :)
UsuńWarto, jej zdjęcia z tego okresu mogłyby posłużyć jako ilustracja do "Gron gniewu".
UsuńChętnie się kiedyś zabiorę za amerykańską klasykę. Jakoś nie mam weny do literatury tego kraju, a szkoda. Czas nadrobić.
OdpowiedzUsuńNa nadrabianie nigdy nie jest za późno :)
UsuńŚwietna recenzja.
OdpowiedzUsuńWstyd przyznać, ale nie czytałam.Znam Steinbecka głównie z Na wschód od Edenu. Muszę to nadrobić.
Natanno,
Usuńdziękuję. "Na wschód od Edenu" podkradła mi siostra i nie mogę się za to zabrać, ale jak przyjdzie pora będziemy odrabiać, każda swoje zaległości :)