Przejdź do głównej zawartości

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress


Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu.
Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna.
Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja.
Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i  robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wciągający wstęp, angażowanie widowni pytaniami, historie, rekwizyty, badania, zdjęcia, zdania, które zachwycają. Autor wyjaśnia, gdzie dodawać slajdy, jak to robić, przykłady dobrego i złego slajdu, wszystko uporządkowane i czytelne. Dla zainteresowanych tworzeniem prezentacji jest to bardzo dobry, ugruntowany materiał. Najlepiej przyswoić go, tworząc własną prezentację, do czego zresztą zachęca autor, który na koniec każdego rozdziału wyznacza zadania do wykonania.
Książka jest wszechstronna, ponieważ zawarte w niej informacje można wykorzystać przy innych okazjach. Dla mnie, ale pewnie nie dla każdego, zawiera pewne oczywiste wskazówki, np. narracja powinna być logiczna, treść i  forma dostosowane do odbiorcy, puenta na końcu, a opierać należy się na wiedzy, nie opiniach.
Bucki kilka lat pracował w teatrze, dlatego przywiązuje wagę do prób, sposobu mówienia, artykulacji głosek, gestów, postawy, mowy ciała. Podaje błędy popełniane przez prelegentów oraz dobre przykłady. Zwraca uwagę na szczegóły, czytając ten tekst wiesz, że napisał go praktyk, który dba o odbiorcę, uznaje go za partnera wystąpienia.
Bardzo zaskoczyła mnie ta książka. Przypuszczałam, że bardziej ją przeskanuję wzrokiem, jednak przeczytałam z zainteresowaniem. To dobrze opracowany i podany materiał do wykorzystania nie tylko przez tworzących prezentacje. Zachęcona zajrzałam na popularny serwis, gdzie można zobaczyć materiały wideo Piotra Buckiego, a liczne przypisy zamieszczone w Prezentacje… może to być przygoda, jeżeli ktoś spróbuje się z nimi zmierzyć.

P. Bucki, Prezentacje. Po prostu! Wydawnictwo Onepress 2020, ebook.


Spodobał Ci się wpis? Udostępnij!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali

Narzędzie daje szansę, ale to dopiero szansa… Spotkanie z Filipem Springerem

Nie każdy, kto ma aparat jest fotografem. On ma narzędzie, ma szansę, by zostać fotografem, jednak musi wiedzieć, jak świadomie opowiedzieć, o tym, co widzi. Jeżeli świadomie podejdzie od wyboru tematu do zrobienia zdjęcia, publikacji, tego co chce przekazać, to ma szansę poruszenia odbiorcy.    W ten sposób o zawodzie reportera mówił Filip Springer na spotkaniu autorskim 22 marca w Centrum Kultury i Sztuki w Koninie.    Reporter opowiadał o swojej pracy fotografa. Jego celem nie jest wyłącznie ładne zdjęcie, nie ono jest najważniejsze, ale umożliwia wejście w rzeczywistość, jej zrozumienie. Autor „Miedzianki” przyznał, że zawód, który wykonuje jest cyniczny, bo w pewien sposób wykorzystuje swoich bohaterów, zarabia na ich historiach, dlatego operując tymi opowieściami i wizerunkiem trzeba robić to tak, by bohaterowie nie czuli się pokrzywdzeni. Filip Springer, odpowiadając na pytania, dużo mówił o przestrzeni publicznej, o której pisał m.in. w „Wannie z kolumnadą”. W