Przejdź do głównej zawartości

Pomiędzy słowem a istnieniem



Anna Nasiłowska poetka, pisarka, krytyk literacki i historyk literatury współczesnej w Dominie zmierzyła się z tematem narodzin życia oraz emocji, często bardzo trudnych, rodziców, zwłaszcza kobiety.
Ona nie jest przygotowana do roli matki, której uczy się po porodzie, ale ciąża doprowadziła do pewnej symbiozy z dzieckiem. Nasiłowska dyskutuje z kulturowym obrazem matki, w jej tekście ból i fizyczność zajmują bardzo istotne miejsce, a karmienie piersią nie jest estetyczne. Poród i macierzyństwo nie są sielanką pomiędzy pięknym, pachnącym dzieckiem a jego idealną matką, która w książce stopniowo wchodzi w nową rolę, ale czuje się także wykluczona ze społeczeństwa, przeżywa rozterki, nie okazuje entuzjazmu, jakiego oczekuje otoczenie. Ciało kobiety w ciąży i po porodzie zmienia się, zaczyna się go wstydzić, dlatego próbuje je ukryć. Czuje się mniej atrakcyjna, inaczej postrzega swoje ciało, a kultura na tym etapie nie jest pomocna, ponieważ powstawały dzieła na temat śmierci, umierania, natomiast narodziny pozostawały raczej w cieniu. Nie dziwi to, w poprzednich wiekach to głównie mężczyźni opisywali swoje doświadczenia i lęki, ciąża i poród pozostawały w gestii kobiet, które nie miały głosu. Nie warto było zajmować się tym tematem, dziecko przecież nie było uznawane za człowieka, emocje kobiety nie interesowały pisarzy i filozofów. Dopiero dwudziesty wiek przynosi zmianę w tej kwestii, a kobiety coraz śmielej piszą o swoich doświadczeniach. Narratorka Domina  od chwili poczęcia na nowo poznawała swoje ciało, które się zmieniało, poznawała siebie jako całość psychofizyczną. Jest tu dużo fizyczności i biologizmu, np. realistyczne ściąganie mleka, które prowadzi do skojarzeń z fontannami, madonnami kryjącymi się z tym, że karmiły piersią Jezusa.
Obok kobiety jest mężczyzna. Jest zaskoczony, spotyka się z czymś nowym, nad czym nie panuje. Dotychczas miał wszystko ustawione, zaplanowane, był racjonalnie nastawiony do rzeczywistości. Ciąża wszystko burzy, jest czymś nieracjonalnym. Stracił poczucie kontroli nad swoim życiem, które dotychczas kreował. Po porodzie czuje się odsunięty, a ponieważ nie rozumie kobiety, nie ma jej doświadczeń z okresu ciąży, nie odczuwał tego, co ona, ta nowa sytuacja jest dla niego bardzo trudna, jest jakby wykluczony z relacji kobieta-dziecko. Uważa, że nie miał wyboru, został postawiony przez kobietę przed faktem dokonanym. Ma poczucie, że po porodzie oddalili się od siebie, ona ma dziecko, on pozostał sam. Przeżył traumę, ponieważ widział poród, przedstawiony bardzo biologicznie, natomiast nie odczuwał początku życia i jego rozwoju, dlatego nie jest tak zespolony z dzieckiem, jak kobieta. Uczy się ojcostwa i relacji z dzieckiem, ale kobieta ma nad nim przewagę. Dotknięty został tu także mit Orfeusza, który nie jest autentyczny, zszedł na drugi plan, jest obserwatorem, a nie kreatorem wydarzeń, nie jest przewodnikiem, ponieważ nie rozumie tego, co się dzieje wokół niego. Toczą z kobietą cichą wojnę, ale nie rozmawiają o tym, są jakby oddzielni.
Język w Dominie stylizowany jest na język biblijny, ale słowa tak naprawdę są bezradne, ponieważ niewiele napisano o narodzinach. Życie toczy się swoim torem niezależnie od słów. Pomiędzy słowem a istnieniem jest szczelina, a słowa są ograniczone, nie ogarniają wszystkiego, a bohaterowie, Adam i Ewa, dają początek życiu, ludzkości, dlatego można utożsamić ich z innymi rodzicami, tekst napisany jest jednak głównie z perspektywy kobiety. Dziecko to przypadkowe zestawienie genów dwóch osób, jak kostki domina, a może raczej jak ruletka, bo domino układa się, a w życiu człowieka często decyduje przypadek.

A.Nasiłowska, Domino. W: Księga początku. W.A.B. Warszawa 2002.

Komentarze

  1. Ciekawy temat, jak sądzę dobrze opisany. Kiedy kiedyś dorwę się do tej książki, na pewno ją przeczytam, bo warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, faktycznie ciekawy język, nie ma tu słodzenia na temat macierzyństwa, ale jest takie szczere podejście do tematu.

      Usuń
  2. Rewelacyjna recenzja! aż chce się biec do biblioteki po ten tom!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, zawstydzasz mnie :)
      Biegnij i napisz coś o innych fragmentach tomu :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Hańba, J.M. Coetzee

Seks i kasa. Prosty układ: usługi prostytutki i jej wynagrodzenie, jednak klient za bardzo przywiązuje się do usług konkretnej kobiety. Spełnia ona jego wymagania, dlatego gdy ta znika, mężczyzna nie chce innej profesjonalistki. Swoje nienasycenie kobiecymi wdziękami ukierunkowuje na swoją dwudziestoletnią studentkę. Ta chwilowa fascynacja kosztuje bardzo dużo. Zaskarżony i pohańbiony musi odejść z pracy, jednak to dopiero początek problemów. Hańba Johna Maxwella Coetzee to zapis trudnych wyborów, uwikłania bohaterów, nieumiejętności podejmowania słusznych decyzji i braku zrozumienia. Wydaje się, że niemal każdy krok bohatera prowadzi do jego porażki, że nie potrafi poradzić sobie z problemami, przed jakimi stawia go życie. Poszukuje bliskości kobiet, jednak dwa razy rozwiedziony, wykorzystuje swoją studentkę, która wydaje się zagubioną, młodą dziewczyną. Bohater nie rozumie swojej dorosłej córki, o której życiu chce decydować. Zdegradowany prof

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali