Przejdź do głównej zawartości

Kobieta w roli głównej, czyli "Uparte serce. Biografia Poświatowskiej"




Spodobała mi się ta książka i postać bohaterki – Haliny Poświatowskiej. Na nowo odkryłam twórczość poetki, kobiety samotnej, która filtrowała życie przez swoją wrażliwość i dzieliła się nim w postaci swojej rozedrganej emocjami twórczości. Kalina Błażejowska w swojej książce „Uparte serce. Biografia Poświatowskiej” stara się to wszystko oddać, a wiersze Haliny Poświatowskiej są komentarzem do jej tekstu. Dla Poświatowskiej, od dzieciństwa chorej na serce, każdy dzień był walką o życie, walką która sprawiała, że patrzyła na świat, który był w zasięgu ręki, a jednocześnie trudny do uchwycenia. Poetka starała się każdy dzień i moment przeżyć intensywnie, ale było to konwulsyjne, gorączkowe, zachłanne czerpanie z życia, które przeciekało przez palce.
Twórczość ta wzbudziła większe zainteresowanie dopiero po jej śmierci. Bliższe pochylenie się nad tą poezją odkrywa nie tylko wrażliwość autorki, która pisała o sobie i innych kobietach, śmierci i miłości, ułomnościach, ulotności życia. Jest w niej niemało filozofii, podniesienia kobiety autorki na równię z mężczyznami, bo nadal twórczość kobiet traktowana jest drugorzędnie, często odczytywana jako kierowana wyłącznie do kobiet, dyskryminująco traktowana, spłycona, niezrozumiana.
Wrażliwa i subtelna Halina debiutowała w 1956 roku, choć życie prywatne spędzała głównie pomiędzy łóżkiem w domu a szpitalnym. W latach 50-tych przeszła udaną operację w USA, w czym pomogła jej amerykańska Polonia. Tu przeżyła krótki romans z Jerzym Kosińskim.
Coraz bardziej chora i samotna dała się lepiej poznać dzięki listom do przyjaciół, które obok wierszy zostały wplecione w tekst książki. Gorączkowa chęć korzystania z życia sprawiła, że Poświatowska niemal „wysysała” każdy dzień, ale także prowadziła do fizycznej degradacji swojego ciała. Po kolejnej operacji umarła, mając zaledwie 32 lata.
Piękna fizycznie i duchowo, trudna w relacjach, próbowała żyć wbrew dyktandu udręczonego i chorego serca, zachłannego życia i miłości. Podążając za tekstem Błażejowskiej wyczuwa się słaby rytm jego fizycznej pracy, natomiast czuje silne tętno pragnień, marzeń i człowieczeństwa. Narracja Błażejowskiej sprawia, że całość czyta się doskonale, jakby śledzi wartką akcję powieści sensacyjnej.


K. Błażejowska, Uparte serce. Biografia Poświatowskiej. Wydawnictwo Znak. Kraków 2014.

 


Spodobał Ci się wpis? Udostępnij!

Komentarze

  1. A mnie sie postać Poświatowskiej wyjątkowo nie spodobała :) Ale książka świetna, a twórczość poetki jeszcze lepsza :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę jej poszukać w bibliotece, bo chętnie bym przeczytała. To ciekawa biografia nietuzinkowej poetki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ciekawie napisana książka, przeczytaj koniecznie :)

      Usuń
  3. Gdzieś czytałam już recenzję tej książki i była równie pochlebna, co mnie cieszy :) Już przy okazji tej pierwszej recenzji miałam zainteresować się tytułem, potem uleciało mi z głowy, ale teraz zrobię to z prawdziwą przyjemnością! Poświatowska zawsze przemykała gdzieś w moim dzieciństwie/wczesnej młodości. Cytowałyśmy ją sobie w pamiętnikach, w listach... choć ja sama raczej do niej nie sięgałam. Teraz mnie ciekawi, nawet jeśli antypatyczna, jak piszecie wyżej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, a mój komentarz znikł...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znikł, miałam przejściowe problemy z łącznością ;) Nie tyle antypatyczna, co raczej trudna w relacjach. Przepraszam za późną publikację komentarza :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Hańba, J.M. Coetzee

Seks i kasa. Prosty układ: usługi prostytutki i jej wynagrodzenie, jednak klient za bardzo przywiązuje się do usług konkretnej kobiety. Spełnia ona jego wymagania, dlatego gdy ta znika, mężczyzna nie chce innej profesjonalistki. Swoje nienasycenie kobiecymi wdziękami ukierunkowuje na swoją dwudziestoletnią studentkę. Ta chwilowa fascynacja kosztuje bardzo dużo. Zaskarżony i pohańbiony musi odejść z pracy, jednak to dopiero początek problemów. Hańba Johna Maxwella Coetzee to zapis trudnych wyborów, uwikłania bohaterów, nieumiejętności podejmowania słusznych decyzji i braku zrozumienia. Wydaje się, że niemal każdy krok bohatera prowadzi do jego porażki, że nie potrafi poradzić sobie z problemami, przed jakimi stawia go życie. Poszukuje bliskości kobiet, jednak dwa razy rozwiedziony, wykorzystuje swoją studentkę, która wydaje się zagubioną, młodą dziewczyną. Bohater nie rozumie swojej dorosłej córki, o której życiu chce decydować. Zdegradowany prof

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali