Umiejętność pisania powieści jest
darem, wymaga rozdwojenia, a ogromną część czasu spędza się, pisząc w
introwertycznym klinczu, z samym sobą, w zamknięciu – tak o swoim pisarstwie 1
października powiedziała w Starym Mieście koło Konina pisarka, tegoroczna
laureatka Nagrody NIKE – Olga Tokarczuk.
Jak wyznała pisanie jest dla niej
formą wewnętrznego dialogu, który przelewa na papier, refleksją na temat tego,
co dzieje się na zewnątrz. I choć nie można ukryć światopoglądu pisarza, nie
pisze o swoim życiu. Jej teksty to w dużej mierze reinterpretacja mitów,
nieustanne ich odczytywanie i przetwarzanie.

Dla autorki najwyższy stopień
czytelnika to ten, który dostrzega w tekście coś, czego ona sama nie widziała. Truizmem
jest stwierdzenie, że pisanie nie jest dla wszystkich, tak jak każdy inny zawód,
jednak mam nadzieję, że każdy może zostać czytelnikiem Tokarczuk, choć nie
trzeba przyjmować jej książek bezkrytycznie.
Tokarczuk mówiła głównie o trzech
swoich powieściach: nagrodzonych Nagrodą NIKE w 2008 „Bieguni”, „Księgach
Jakubowych” oraz powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Nagrodzone
w tym roku „Księgi Jakubowe” odniosła do problemu kryzysu uchodźców w Europie.
Wbrew jej intencjom tekst stał się bardzo aktualny, bo opowiada o asymilacji,
próbie wtopienia się frankistów, przez przejście z judaizmu na katolicyzm, w
społeczeństwo. Nie przekonała mnie jednak. Czytając „Księgi Jakubowe”
dostrzegałam raczej udawanie asymilacji przez frankistów, którzy potajemnie
kultywowali praktyki ustanowione przez Jakuba Franka, a katolicyzm był jedynie
fasadą.
Odpowiadając na pytania czytelników
odniosła się także do feminizmu. Jest on dla niej czymś naturalnym, bo pytanie
o feminizm to pytanie o to, czy kobieta ma prawo do edukacji, pensji na poziomie
mężczyzn, głosowania w wyborach. Tokarczuk przyznała, że w swojej twórczości
próbuje pokazać, że kobiety są ważne, wbrew temu, że w literaturze nie ma wielu
silnych postaci kobiecych. Są one najczęściej matkami, kochankami, laskami,
dodatkiem do mężczyzny. Także historia frankistów, wokół której osnuła „Księgi
Jakubowe” była historią mężczyzn. Kobiety przemykały w tle, a ona starała się
je wyłuskać i wyciągnąć, dać im głos, dlatego pojawiają się silne kobiety, np.
Katarzyna Kossakowska czy barokowa poetka – Elżbieta Drużbacka.
Mówiąc o swoich fascynacjach
literackich, pisarka wspomniała „Lalkę” Bolesława Prusa, twórczość Antoniego
Czechowa, Mikołaja Gogola, Stanisława Lema. Twórczość Bruno Schultza
przyrównała do multiwitaminy przywracającej energię do tworzenia o czym świadczy
ostatnia nagroda, jest to skuteczne panaceum.
Jeżeli ktoś nie czytał "Ksiąg Jakubowych" może zachęci ich ten fragment :)
Spodobał Ci się wpis? Udostępnij!
Byłam na spotkaniu z Tokarczuk w Krakowie i w Oświęcimiu, oba były doskonałe :) Niezwykła kobieta :)
OdpowiedzUsuńJa też byłam po raz drugi na spotkaniu z Tokarczuk, ale to drugie pozostawiło zdecydowanie lepsze wrażenie.
UsuńI ja byłam już na spotkaniu z Tokarczuk, dotyczyło ono "Ksiąg Jakubowych". Pisarka wypadła świetnie, ma taki spokojny, głęboki głos, mówi z namysłem, jakby zdążyła to już przemyśleć, a przy tym nie robi długich pauz. ;) Ostatnio byłam na kilkunastu spotkaniach z różnymi autorkami i Tokarczuk wypadła z nich wszystkich najlepiej. Zwłaszcza że w trakcie rozmowy publiczność reagowała niezwykle żywiołowo. Serio, za mną siedział mężczyzna w średnim wieku i głośno wykrzykiwał zarzuty wobec prowadzącej całej spotkanie (typu "kto to prowadzi", "zmienić prowadzącą"). Albo np. ktoś, kto zadawał pytanie, przyznał, że nie skończył jeszcze czytać KJ - zaraz z ostatnich rzędów dobiegły gwizdy i okrzyki "książkę czytaj, nie pytaj" itp. A ścisk był niemiłosierny, ledwo zmieściliśmy się w wyznaczonej sali.
OdpowiedzUsuńDrużbacka w KJ bardzo, bardzo mi się podobała. :) Cieszę się, że autorka nie poszła na łatwiznę i w ogóle ujęła w tej historii kobiety. W dobrych powieściach historycznych często jest z tym problem, bohaterowie przyćmiewają bohaterki (albo to ja źle trafiam).
Kobiety od zawsze miały w życiu przypisaną rolę tła mężczyzny, co miało odzwierciedlenie w literaturze. Nie trafiasz źle, właściwie dopiero w XX wieku zaczęło to się zmieniać, choć nadal jest nad czym pracować.
UsuńMoje ulubione bohaterki właśnie, że tak powiem, urodziły się w dwudziestym pierwszym wieku. :) A jeśli podobają mi się te ze starszych powieści, mam świadomość, że to często wynik takiego, hm, odczytania oczami współczesnego odbiorcy? dostrzegania tego, co zostało tylko zarysowane, napomknięte? Sama nie wiem. I potem trudno mi się dogadać z niektórymi czytelnikami, kiedy mówię im, że np. lubię Izabelę i współczułam jej, kiedy miała ten koszmar ze strasznym Wokulskim (przy czym zdaję sobie sprawę, że ta postać mogłaby - i w dzisiejszych czasach zapewne zostałaby - być lepiej, tj. dogłębniej, opisana).
Usuń