Przejdź do głównej zawartości

Wiele demonów. J. Pilch

„Wiele demonów” to książka zawieszona na granicy współistniejących jawy i świata nadprzyrodzonego, a ich przenikanie, nie dziwi zarówno narratora jak i bohaterów.
W długo oczekiwanej powieści Pilch powołał do życia całe spektrum nietuzinkowych postaci: listonosza Fryca, pastora i jego nieprzeciętne córki czy rodzinę Wzmożków. Fabuła cały czas zaskakuje, jest dynamiczna, choć autor momentami jakby ją zawiesza, drażni czytelnika, który już wszedł w ten rytm. Błahe wydarzenia urastają do rangi nieziemskich, właściwie ma się wrażenie, że zarówno postacie jak i zdarzenia są podkręcone, nacechowane niesamowitością. Dzieje się tak za sprawą narratora, młodego chłopaka, jednego z towarzyszy zabaw córek pastora, które właściwie nie pojawiają się w czasie rzeczywistym, istnieją w tym magicznym, nieuchwytnym, będącym cechą opowieści narratora. Zafascynowany ich zachowaniem, bezczelnością, brakiem pokory, podkochuje się w trochę starszych dziewczynach i przypisuje im cudowne właściwości. Jest tu zatem jakaś tęsknota za beztroskim dzieciństwem czy wczesną młodością i pewna naiwność w postrzeganiu ludzi i świata.
Nie ma tu jednak idylli, bo każda z postaci, rodzin dotknięte jest jakimś fatum. Coś niepokojącego wisi nad tymi ludźmi. Małe dramaty rozgrywają się za drzwiami domów, by ostatecznie doprowadzić do tragedii, a narrator jak i bohaterowie posiadają cechy niedojrzałości, która naznacza ich decyzje.
Niedopowiedziane demony nie przychodzą z zewnątrz, one tkwią w ludziach, ich małostkowości, zazdrości, plotce, wścibstwie, małomiasteczkowości. To wszystko narasta, nawarstwia się i pęka.

J. Pilch, Wiele demonów. Wielka Litera. Warszawa 2013.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Hańba, J.M. Coetzee

Seks i kasa. Prosty układ: usługi prostytutki i jej wynagrodzenie, jednak klient za bardzo przywiązuje się do usług konkretnej kobiety. Spełnia ona jego wymagania, dlatego gdy ta znika, mężczyzna nie chce innej profesjonalistki. Swoje nienasycenie kobiecymi wdziękami ukierunkowuje na swoją dwudziestoletnią studentkę. Ta chwilowa fascynacja kosztuje bardzo dużo. Zaskarżony i pohańbiony musi odejść z pracy, jednak to dopiero początek problemów. Hańba Johna Maxwella Coetzee to zapis trudnych wyborów, uwikłania bohaterów, nieumiejętności podejmowania słusznych decyzji i braku zrozumienia. Wydaje się, że niemal każdy krok bohatera prowadzi do jego porażki, że nie potrafi poradzić sobie z problemami, przed jakimi stawia go życie. Poszukuje bliskości kobiet, jednak dwa razy rozwiedziony, wykorzystuje swoją studentkę, która wydaje się zagubioną, młodą dziewczyną. Bohater nie rozumie swojej dorosłej córki, o której życiu chce decydować. Zdegradowany prof

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali