
Tytuł kojarzy się z małym dzieckiem, kimś
niedojrzałym, niesamodzielnym, kimś kim należy się opiekować, ale wzbudzającym
pozytywne uczucia. Powieściowa Dzidzia jest niesamodzielna, niedojrzała, ale
nie wynika to z jej wieku, ale z niepełnosprawności, zarówno intelektualnej jak
i fizycznej. Być może nie do końca zdaje sobie sprawę ze swojego położenia, ale
odczuwa, że jest inna i nieakceptowana. Przez otoczenie traktowana jest jako
kara zesłana przez Boga na jej rodzinę, ponieważ babka Dzidzi w czasie drugiej
wojny światowej okradała uciekinierów z Warszawy i kolaborowała z hitlerowcami.
Cierpienie Dzidzi jest więc karą, o czym z satysfakcją przypominają mieszkańcy
wsi.
Przywoływane w książce obrazy wojny, głównie
powstania warszawskiego, to nie walka,
ale przede wszystkim strach mieszkańców stolicy, ból rannych, rozpacz po
stracie bliskich. Wojna to także wyostrzone zmysły słuchu i węchu, bo dominuje
smród rozkładających się ciał, nieumytych ludzi i przypadkowych latryn. W
tekście nie ma mitu bohaterów, ale są zwyczajni ludzie i próba przeżycia
kolejnego dnia.
Kolokwialny język naśladuje gwarę Warszawy i wsi, w
której żyje Dzidzia. To obraz biednego, zawistnego społeczeństwa, które buduje
swoją tożsamość na zakłamaniu, a Dzidzia w każdym rozdziale jest symbolem
upodlenia, frustracji i innych przywar otoczenia, które w pewnym momencie chce
uczynić z niej świętą, by po chwili ukamienować za próbę buntu, bo Dzidzia
walczy ze złorzeczącym jej tłumem i próbuje uratować resztki człowieczeństwa.
Matka Dzidzi często zaniedbuje ją, ma ambiwalentny
stosunek wobec córki oraz ogromny żal do ludzi i Boga, który zesłał jej
Dzidzię. Czytelnik mógłby tej kobiecie dużo zarzucić, gdyby nie monolog, w
którym przemawia w imieniu pokoleń upokorzonych matek, które rodziły dzieci
przeznaczone na śmierć w wojnach i powstaniach, o bólu ich rodzenia, trudach
wychowania i cierpieniach po stracie. To oskarżenie rzucone światu.
Książka wstrząsająca, która uwypukla głupotę,
bezmyślność, kompleksy, hipokryzję i frustrację narodu. Ich natężenie jest tak
duże, że fabuła i narracja sprowadza się do ironii i groteski.
S. Chutnik, Dzidzia.
Świat Książki. Warszawa 2009.
Czeka u mnie w kolejce :)
OdpowiedzUsuńZależy jak daleko w tej kolejce :)
UsuńPrzeczytałam z zainteresowaniem, nie przypuszczałam, że treść będzie tak niebanalna...
OdpowiedzUsuńFaktycznie zaskakująca i niebanalna.
UsuńZainteresowałaś mnie! muszę się rozejrzeć za tą książką w bibliotece:)
OdpowiedzUsuńPolecam, książka na pewno warta zainteresowania.
Usuń