
Narrator
sugestywnie opisuje wydarzenia, w jakich przyszło mu uczestniczyć. Jest jednym
z kilku młodych mężczyzn, którzy uwiedzeni propagandą, na ochotnika zgłosili
się na front. Zderzenie z okrucieństwem wojny ukazuje dehumanizację, nie ma tu
miejsca na kształtowanie bohaterów. Chłopcy nie wyrobili w sobie cnót, ale
doświadczyli cynizmu, ich celem jest przeżyć, dotrwać do końca pośród
bezsensownych rozkazów, rozszarpanych ciał, głodu i wyczerpania. Pierwsze sceny
ukazują wojaków, którzy od kilku miesięcy przebywają na froncie, wiedzą jak
ważne jest przetrwanie, dlatego gromadzą się wokół kuchni, później bez
skrępowania defekują i czerpią z tego ogromną przyjemność. Remarque ironizuje
tymi opisami. Ich entuzjazm już minął, patrzą na śmierć kolegów, nowych
rekrutów i zastanawiają się, kto z nich będzie kolejnym kawałkiem rozerwanego
mięsa. Liczy się każdy dzień, więc opłaca się coś przeskrobać i trafić do
aresztu. Front to wynędzniała, głodująca i wykrwawiająca się, niegdyś dumna
niemiecka armia.
Autor o tych
młodych chłopcach pisze jak o straconym pokoleniu, które nawet gdy dożyje
rozejmu, już na zawsze pozostanie okaleczone. W tej prozie nie ma zbędnych słów
i komentarzy, wszystko zmienia się bardzo szybko, na pierwszy plan wysuwa się
jednostka, człowiek, który uruchamia instynkt samozachowawczy, a jednocześnie
wie, że nie tylko od niego zależy czy stanie się kolejnym trupem. Przypadkowa
kula, odłamek kończą życie najbardziej zapobiegliwych. W innych okolicznościach
narrator byłby chłopakiem u progu życia, z planami na przyszłość. Na froncie
mówi: „Jesteśmy opuszczeni jak dzieci i doświadczeni jak ludzie starzy, jesteśmy
zajadli i brutalni, i smutni, i powierzchowni – myślę, że jesteśmy zgubieni”.
Na Zachodzie bez zmian to proza
soczysta, bezwzględna, uderzająca i niestety nie traci na aktualności. Równie
dobrze można odnieść ją do współczesnego świata. Doświadczenia pokoleń niczego
nie uczą ich potomków i to chyba najsmutniejsza konkluzja, jaką wyciąga się po
lekturze książki.
E.M. Remarque, Na Zachodzie
bez zmian. Rebis 2010.
Dzięki Twojemu wpisowi powróciłam do wrażeń lektury sprzed lat. Czytałam tę powieść bardzo dawno temu, emocje przyblakły i teraz odżyły. Pamiętam,że książka zrobiła na mnie mocne wrażenie. Sama stałam u progu dorosłości i cieszyłam się, że żyję w innych czasach.
OdpowiedzUsuńHalinko,
Usuńmasz rację, książka robi wrażenie, mimo iż napisana jest tak prosto, bo to chyba jest jeden z jej największych atutów: napisać prosto o tak traumatycznych wydarzeniach. Pewnie także ja zapamiętam ten tekst na długo.
Pozdrawiam
Proza Remarque'a ma wydźwięk niezwykle pacyfistyczny i ta dotycząca I, i ta dotycząca II wojny światowej.Rządzący światem niestety nie są pacyfistami.
OdpowiedzUsuńW strefie Gazy znów wojna.)
Niestety wariactwo trwa nadal...
UsuńTak jak naziści "ukamieniowali" "Na Zachodzie bez zmian" tak pacyfiści potraktowali "Księcia piechoty (W nawałnicy żelaza)", tyle że w tym przypadku skończyło się na ostracyzmie i przylepieniu łatki książki gloryfikującej militaryzm (co oczywiście nie ma żadnego pokrycia). Także na naszym rodzimym podwórku ukazała się książka śmiało mogąca konkurować z "Na Zachodzie bez zmian", a nie wiem czy nie lepsza - piszę to z całą odpowiedzialnością - "W polu" Stanisława Rembeka. Co nie zmienia faktu, że książka Remarque'a to kanon i lektura obowiązkowa, na dodatek świetnie napisana.
OdpowiedzUsuń"W polu" muszę chyba w końcu przeczytać...
UsuńNiedawno skończyłem i już wiem, że do niej wrócę - świetna, a momentami rewelacyjna, nic dziwnego, że doceniali ją m.in. Dąbrowska i Miłosz.
UsuńWłaśnie "rekomendacja" Miłosza zwróciła moją uwagę na ten tytuł. Chyba faktycznie czas nadrobić zaległości.
UsuńZ Remarque znam tylko "Łuk triumfalny" ale mam zamiar zapoznać się z całością jego twórczości :)
OdpowiedzUsuń