Przejdź do głównej zawartości

Miasto i psy


Mario Vargas Llosa szokował zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Jako młody chłopak peruwiański noblista ożenił się ze swoją ciotką, na którym to wątku osnuł powieść Ciotka Julia i skryba (1979), jego drugą żoną była kuzynka. W swoich powieściach poruszał problemy peruwiańskiego społeczeństwa, które nie były wygodne dla odbiorcy. Właśnie taka jest powieść Miasto i psy. Wydana w 1969 roku książka wywołała szok, protesty, a żołnierze palili jej egzemplarze, jednocześnie głośny debiut spowodował większe zainteresowanie literaturą iberoamerykańską na świecie.
Przedstawiony w powieści reżim wojskowy jest skorumpowany i nieudolny. Elitarna szkoła kadetów rządzona jest przez znudzonych, niezaangażowanych w pracę oficerów, którzy stwarzają pozory wzorowego funkcjonowania. Prawdziwe rządy sprawują starsze roczniki, które znęcają się nad młodszymi, łamią regulaminy, kradną i oszukują na egzaminach. Panuje tu usankcjonowane prawo do przemocy.  Jednostki wrażliwe, nieprzystosowane ponoszą klęskę, ponieważ dominuje tu kult siły, macho. Znęcanie się i okrucieństwo znajdują tragiczny finał w śmierci jednego z uczniów, a szkoła tuszuje sprawę. Najważniejszy jest spokój i zachowanie pozorów.
W świecie Llosy rządzi silny i bezwzględny, słabszy jest poniżany, sprytniejszy zachowuje pozory siły, ironizuje i kpi, by samemu nie stać się ofiarą.
Bohaterowie powieści przenoszą się w czasie, narracja prowadzona jest zmiennie. Raz jest to pierwszoosobowa narracja któregoś z uczniów, w innym miejscu dominuje narrator trzecioosobowy. Ten zmieniający się punkt widzenia sprawia, że powieść niemal migocze odmiennymi postawami. W ten sposób czytelnik poznaje na przykład Jaguara, chłopaka, który rządzi w szkole, jest silny i bezwzględny, przebiegły, jednocześnie jego historia ukazana jest w jego wspomnieniach i wówczas wyłania się zupełnie inna postać. To ewolucja od nieśmiałego, bardzo wrażliwego chłopca, jego kontakty ze światem przestępczym, wykorzystanie seksualne, po egzekutora stanowionego przez niego prawa.
Miasto i psy ukazuje peruwiańskie społeczeństwo, uderza w jego czułe punkty, jest bezlitosną krytyką tyranii.

M.Vargas Llosa, Miasto i psy. Znak. Kraków 2010.

Komentarze

  1. To było moje pierwsze spotkanie z prozą Llosy i powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie mogłam się oderwać i byłam zaskoczona, że pisarzowi udało się mnie zaciekawić taką historią - wydawałoby się, zupełnie nie w granicach moich zainteresowań. Potem czytałam jeszcze opowiadania ("Wyzwanie" i coś jeszcze) i akurat wydały mi się bardzo podobne. Niemniej muszę przyznać, że styl noblisty bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po tę książkę Llosy jeszcze nie miałam okazji sięgnąć, ale z chęcią bym to zrobiła. Nie wszystkie powieści autora przypadły mi do gustu, ale mimo wszystko jakoś przesytu nimi jeszcze nie czuję i mam ochotę sięgać po kolejne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z książek Llosy, które przeczytałam, ta wydaje mi się być napisana najciekawiej, nie wiem, może jest jakaś inna, ciekawsza. Cieszę się, że trafiłam na nią tak wcześnie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Hańba, J.M. Coetzee

Seks i kasa. Prosty układ: usługi prostytutki i jej wynagrodzenie, jednak klient za bardzo przywiązuje się do usług konkretnej kobiety. Spełnia ona jego wymagania, dlatego gdy ta znika, mężczyzna nie chce innej profesjonalistki. Swoje nienasycenie kobiecymi wdziękami ukierunkowuje na swoją dwudziestoletnią studentkę. Ta chwilowa fascynacja kosztuje bardzo dużo. Zaskarżony i pohańbiony musi odejść z pracy, jednak to dopiero początek problemów. Hańba Johna Maxwella Coetzee to zapis trudnych wyborów, uwikłania bohaterów, nieumiejętności podejmowania słusznych decyzji i braku zrozumienia. Wydaje się, że niemal każdy krok bohatera prowadzi do jego porażki, że nie potrafi poradzić sobie z problemami, przed jakimi stawia go życie. Poszukuje bliskości kobiet, jednak dwa razy rozwiedziony, wykorzystuje swoją studentkę, która wydaje się zagubioną, młodą dziewczyną. Bohater nie rozumie swojej dorosłej córki, o której życiu chce decydować. Zdegradowany prof

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali