
Bohaterowie tej książki stają
przed koniecznością naginania się do okoliczności, dokonywania często
dramatycznych wyborów i jednoczesnej próby zachowania twarzy. Zastraszony
naród, świadkowie, którzy nawet dwadzieścia lat po upadku komunizmu boją się
mówić prawdę, ponieważ wolność to zaledwie epizod w ich życiu. Z ich głowy,
świadomości nie można wymazać strachu i upokorzenia. Należy iść naprzód, ale
przeszłość niejednokrotnie ciąży i ściąga w dół. I nie dotyczy to tylko Czechów,
ale wszystkich narodów, które doświadczyły komunizmu. Szczygieł pisze o
Czechach, ale czytelnik ma wrażenie, że te sytuacje może odnieść także do
polskiej rzeczywistości.
Gottland to zbiór reportaży momentami
mrocznych, gdyż jak inaczej nazwać sytuację, w której przypadek decydował o być
albo nie być bohatera. Przykładem niech będzie uwielbiana przez publiczność piosenkarka
Marta Kubisova, z powodu jednej piosenki
Modlitwa dla Marty, która
nieoczekiwanie stała się nieoficjalnym hymnem Praskiej Wiosny, została wyrzucona poza margines,
egzystowała zastraszona czy rzeźbiarz Otakar Svec, który niespodziewanie
wygrał konkurs na pomnik Stalina, a „zaszczyt” ten doprowadził go do
samobójstwa. Takich historii w Gottlandzie
jest wiele.
Teksty łączą historię i teraźniejszość, przykładem niech będą trzy
postacie: Jaroslava
Moserova,
Jan Palach i Zdenek Adamec. Chirurg plastyczny i dwóch młodych chłopaków,
którzy samospaleniem protestują przeciwko rzeczywistości, w której przyszło im
żyć, choć w zupełnie innych czasach.
Historie Gottlandzie
przeplatają się, rozgałęziają, wykraczają poza granice Czechosłowacji i Czech, bohaterowie
uwikłani są oni w różnorodne układy zależne od sytuacji politycznej i
społecznej, jak np. wspomniana rodzina Batów czy aktorka Lida Baarova. Elementy
przeszłości w zaskakujący sposób funkcjonują w teraźniejszości, np. w Pradze przy
cokole, na którym stał pomnik Stalina, obecnie szaleją skejci.
Na kartach Gottlandu spotykamy
nie tylko Karela Gotta, ale także Bohumila Hrabala i Franza Kafkę (reportażyście udało mu się nawet zamienić kilka słów z
jego siostrzenicą), którzy co prawda stanowią tło, ale ich duch unosi się gdzieś nad
tekstem. W kontekście czasów komunistycznych skojarzenie z Kolonią karną tego ostatniego wydaje się dość trafne.
Teksty Szczygła są polifoniczne. Głos zabierają w nich dziesiątki świadków, autor poznał wiele dokumentów,
których połączenie tworzy obraz, co prawda nie pozbawiony uogólnień, jednak
niezwykle cenny dla przybliżenia (choćby w skrócie), myślę słabo znanej w
Polsce, historii XX wieku naszych południowych sąsiadów. Krótkie zdania i
akapity, dużo dialogów, powoduje, że książkę czyta się z zaciekawieniem, a
ciążące nad postaciami niejednokrotnie mroczne wspomnienia są łagodzone przez
błyskotliwe pointy.
M. Szczygieł, Gottland.
Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2010.
Tekst ukazał się także na stronie Lektury Reportera
Tekst ukazał się także na stronie Lektury Reportera
Komentarze
Prześlij komentarz