Przejdź do głównej zawartości

Stalin i skejci

Tomas Bata, szewc i biznesmen, którego historia przypomina amerykański sen o pucybucie, był synem ubogiego szewca. W kilka lat zbudował firmę, która zmonopolizowała rynek obuwniczy w Czechach, jednocześnie stworzył jakby państwo w państwie. Pracownicy firmy i ich rodziny żyli według praw i zasad ustanawianych przez Batę, zasad, które przywołują skojarzenia z totalitaryzmem. Historia rodziny Batów to obszerny i mocny wstęp do książki Mariusza Szczygła Gottland.
Bohaterowie tej książki stają przed koniecznością naginania się do okoliczności, dokonywania często dramatycznych wyborów i jednoczesnej próby zachowania twarzy. Zastraszony naród, świadkowie, którzy nawet dwadzieścia lat po upadku komunizmu boją się mówić prawdę, ponieważ wolność to zaledwie epizod w ich życiu. Z ich głowy, świadomości nie można wymazać strachu i upokorzenia. Należy iść naprzód, ale przeszłość niejednokrotnie ciąży i ściąga w dół. I nie dotyczy to tylko Czechów, ale wszystkich narodów, które doświadczyły komunizmu. Szczygieł pisze o Czechach, ale czytelnik ma wrażenie, że te sytuacje może odnieść także do polskiej rzeczywistości.
Gottland to zbiór reportaży momentami mrocznych, gdyż jak inaczej nazwać sytuację, w której przypadek decydował o być albo nie być bohatera. Przykładem niech będzie uwielbiana przez publiczność piosenkarka Marta Kubisova, z powodu jednej piosenki Modlitwa dla Marty, która nieoczekiwanie stała się nieoficjalnym hymnem Praskiej Wiosny, została wyrzucona poza margines, egzystowała zastraszona czy rzeźbiarz Otakar Svec, który niespodziewanie wygrał konkurs na pomnik Stalina, a „zaszczyt” ten doprowadził go do samobójstwa. Takich historii w Gottlandzie jest wiele.
Teksty łączą historię i teraźniejszość, przykładem niech będą trzy postacie: Jaroslava Moserova, Jan Palach i Zdenek Adamec. Chirurg plastyczny i dwóch młodych chłopaków, którzy samospaleniem protestują przeciwko rzeczywistości, w której przyszło im żyć, choć w zupełnie innych czasach.
Historie Gottlandzie przeplatają się, rozgałęziają, wykraczają poza granice Czechosłowacji i Czech, bohaterowie uwikłani są oni w różnorodne układy zależne od sytuacji politycznej i społecznej, jak np. wspomniana rodzina Batów czy aktorka Lida Baarova. Elementy przeszłości w zaskakujący sposób funkcjonują w teraźniejszości, np. w Pradze przy cokole, na którym stał pomnik Stalina, obecnie szaleją skejci.
Na kartach Gottlandu spotykamy nie tylko Karela Gotta, ale także Bohumila Hrabala i Franza Kafkę (reportażyście udało mu się nawet zamienić kilka słów z jego siostrzenicą), którzy co prawda stanowią tło, ale ich duch unosi się gdzieś nad tekstem. W kontekście czasów komunistycznych skojarzenie z Kolonią karną tego ostatniego wydaje się dość trafne.
Teksty Szczygła są polifoniczne. Głos zabierają w nich dziesiątki świadków, autor poznał wiele dokumentów, których połączenie tworzy obraz, co prawda nie pozbawiony uogólnień, jednak niezwykle cenny dla przybliżenia (choćby w skrócie), myślę słabo znanej w Polsce, historii XX wieku naszych południowych sąsiadów. Krótkie zdania i akapity, dużo dialogów, powoduje, że książkę czyta się z zaciekawieniem, a ciążące nad postaciami niejednokrotnie mroczne wspomnienia są łagodzone przez błyskotliwe pointy.

M. Szczygieł, Gottland. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2010.

Tekst ukazał się także na stronie Lektury Reportera

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Hańba, J.M. Coetzee

Seks i kasa. Prosty układ: usługi prostytutki i jej wynagrodzenie, jednak klient za bardzo przywiązuje się do usług konkretnej kobiety. Spełnia ona jego wymagania, dlatego gdy ta znika, mężczyzna nie chce innej profesjonalistki. Swoje nienasycenie kobiecymi wdziękami ukierunkowuje na swoją dwudziestoletnią studentkę. Ta chwilowa fascynacja kosztuje bardzo dużo. Zaskarżony i pohańbiony musi odejść z pracy, jednak to dopiero początek problemów. Hańba Johna Maxwella Coetzee to zapis trudnych wyborów, uwikłania bohaterów, nieumiejętności podejmowania słusznych decyzji i braku zrozumienia. Wydaje się, że niemal każdy krok bohatera prowadzi do jego porażki, że nie potrafi poradzić sobie z problemami, przed jakimi stawia go życie. Poszukuje bliskości kobiet, jednak dwa razy rozwiedziony, wykorzystuje swoją studentkę, która wydaje się zagubioną, młodą dziewczyną. Bohater nie rozumie swojej dorosłej córki, o której życiu chce decydować. Zdegradowany prof

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali