Przejdź do głównej zawartości

Ich przeznaczeniem była śmierć

Upodlenie, głód, strach, śmierć, cierpienie, ale i niewiarygodną wolę przetrwania znaleźć można w książce Anne Applebaum Gułag. Amerykańska pisarka i dziennikarka, zdobywczyni Nagrody Pulitzera w 2004 roku, zainteresowana przemianami społecznymi i politycznymi w Europie Wschodniej, bada temat, z którym ze względu na ogrom zła, jaki się wydarzył oraz ograniczony dostęp do źródeł, nie jest łatwo się mierzyć. Autorka sięga do odtajnionych dokumentów, wyznań byłych więźniów, ich twórczości literackiej, między innymi najbardziej znanego więźnia Gułagu, Aleksandra Sołżenicyna. Applebaum podaje dane, ale zastrzega, że wiele źródeł nadal nie jest jawnych, historycy często opierają się wyłącznie na szacunkach, nie wiadomo kiedy będzie można poznać prawdę o radzieckich łagrach.
Pierwszy obóz Gułagu (Gławnoje Uprawlenie Łagierniej – Główny Zarząd Obozów) został założony na Sołowkach, w pobliżu Archangielska, po przejęciu władzy przez bolszewików. Z czasem mianem tym zaczęto określać nie tylko instytucję, ale także cały system pracy niewolniczej i represji. Sołowki bardzo szybko stały się obozem wzorcowym, modelem powielanym w całym państwie. Pierwsi więźniowie mieszkali w byłych klasztorach, kościołach i w namiotach lub we własnoręcznie wygrzebanych jamach w ziemi. Trafiali tam duchowni, przemysłowcy, przeciwnicy bolszewizmu, przedstawiciele byłych władz, urzędnicy.
Applebaum pisze, iż przez „cały okres istnienia Związku Sowieckiego powołano do życia co najmniej 476 niezależnych kompleksów obozowych i tysiące pojedynczych obozów; w każdym przebywało od kilkuset do wielu nawet tysięcy więźniów. (…) Żyli w swoistym wewnętrznym państwie, tworząc własną cywilizację”[1].
Za rządów Józefa Stalina Gułag stał się gałęzią przemysłową. Od roku 1929 trafiali tam głównie kułacy, bogaci chłopi, jednak określenie to było mało precyzyjne, gdyż pod tę kategorię można było podciągnąć niemal każdego mieszkańca wsi. Kolektywizacja lat trzydziestych doprowadziła do śmierci od 6 do 7 milionów ludzi na Ukrainie, przesiedleń kolejnych milionów. W życie wprowadzono plany Stalina dotyczące wydobycia rękami więźniów złóż naturalnych, między innymi złota na Kołymie, węgla, gazu, metali, ropy i drewna na Syberii, w Kazachstanie, na północy ZSRR, a za największy i najcięższy obóz uznaje się Workutę. Z założenia samowystarczalne, oparte na pracy przymusowej, łagry generowały ogromne koszty. Applebaum pisze o szacunkach dotyczących uwięzionych: „od roku 1929, kiedy zaczął się gwałtowny rozwój Gułagu do śmierci Stalina w roku 1953 przez łagry przewinęło się około 18 milionów ludzi”[2].
W latach Wielkiego Terroru (1937-1938) nastąpiło nasilenie aresztowań. Do obozów trafiały setki tysięcy ludzi, ich współmałżonkowie tracili pracę, byli szykanowani, podobnie jak dzieci, które często pozbawione opieki obojga rodziców umieszczane były w domach dziecka, a później zasilały kręgi kryminalistów i więźniów Gułagu. Aresztowania odbywały się głównie na podstawie art. 58, który dotyczył „kontrrewolucji”, pojęcia bardzo płynnego, pod które można było podciągnąć niemal każde „przewinienie”. Rok 1938 to rozwój „szaraszek”, czyli specjalnych warsztatów i laboratoriów, w których osadzani byli specjaliści, naukowcy z różnych dziedzin, pracujący nad nowymi technologiami.
Dowody winy wymuszano torturami, a człowiek opuszczał więzienie złamany psychicznie z perspektywą kilku lat pobytu w niewoli. Więźniowie spotykali się nie tylko z upokorzeniem i dehumanizacją ze strony śledczych i strażników, ale także innych skazanych, tzw. kryminalnych, którzy w obozach sprawowali nieformalną władzę. Autorka osobne rozdziały poświęca życiu w łagrze, szczegółowo opisuje moment przybycia do niego, czyli mycie, selekcję, podział na grupy pracy, a także wykonywanie norm, przydział odzieży i racji żywnościowych, propagandę, pracę, warunki sanitarne, mieszkaniowe, relacje pomiędzy więźniami. Groteskowe wydają się być świadectwa o propagandzie kulturalno-oświatowej prowadzonej wśród zeków. Głodni, wycieńczeni, pracujący ponad siły w arktycznym mrozie systematycznie poddawani byli reedukacji, zmuszani do wysłuchiwania odczytów i pogadanek o świetności socjalistycznej ojczyzny. Absurdem były zawszone, niedogrzane baraki, na których ścianach wisiały propagandowe plakaty.
Uwięzieni stosowali różnorodne strategie przetrwania. Jedni kolaborowali, inni pozorowali pracę, okaleczali się. Zdarzały się także bunty i ucieczki, jednak w stosunku do liczby zeków były sporadyczne, głównie ze względu na klimat i oddalenie od osad, brak pożywienia, transportu.
Po drugiej wojnie światowej obozy wypełniły się jeńcami wojennymi, ludnością cywilną z zajmowanych przez Armię Czerwoną terenów oraz tymi obywatelami radzieckimi, którzy na mocy porozumień pomiędzy Stalinem a rządami państw Europy Zachodniej zostali deportowani do ZSRR.
Pierwsze lata po śmierci Stalina przyniosły falę zwolnień. Wypuszczono drobnych przestępców, starców, chorych, kobiety, które wychowywały dzieci, skazanych na wyroki do pięciu lat, jednak nikt nie myślał o likwidacji Gułagu.
Gułag to książka obszerna, jednak napisana w sposób przejrzysty, z chronologicznym podziałem, szerokim omówieniem poszczególnych elementów funkcjonowania obozów. Podział na poszczególne etapy ich rozwoju, umożliwia czytelnikowi odniesienie do kontekstu politycznego danego okresu. Szczególnie interesujące są rozdziały przedstawiające losy więźnia od momentu aresztowania, przez przesłuchania, pobyt w więzieniu, transport do obozu i życie w nim. Są tu zatem rozdziały poświęcone pracy, wyżywieniu, sposobom przetrwania, chorobom i dzieciom. W każdym rozdziale przytaczane są liczne świadectwa byłych więźniów oraz ich twórczość i nie jest łatwo przebrnąć przez te strony, ponieważ każda jest zapisem zbrodni.
Po książkę mogą sięgnąć wszyscy zainteresowani historią powstania i rozwoju obozów masowej pracy niewolniczej, jaką był Gułag. Według autorki problem polegał nie tylko na terrorze stosowanym przez władze komunistyczne, propagandzie i ukrywaniu prawdy o łagrach, ale także obojętności, unikaniu prawdy na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych, które wolały nie poruszać tej kwestii, by nie drażnić najpierw sojusznika Stalina, później by nie podsycać konfliktów. Nie odpuszcza także intelektualistom, którzy przemilczali temat lub wręcz idealizowali system socjalistyczny, dlatego ponoszą współodpowiedzialność za losy milionów ludzi, którzy przewinęli się przez radzieckie obozy.
Gułag jest historią bestialstwa, obszernym, wstrząsającym świadectwem terroru i kaźni. System wymierzony został przeciw własnemu narodowi, rządzonego przez katów i żyjącego w nieustannym strachu. Tekst przemawia, ponieważ nie ma tutaj suchych danych, ale w znacznej mierze głos zabierają świadkowie. Ich słowa, świadectwo porusza. Jest to także hołd złożony tym, którzy cierpieli pozbawieni praw przynależnych człowiekowi, tym którzy umarli z głodu, przepracowania, którzy zamarzli przebywając i pracując w arktycznych temperaturach. Gułag jest jednocześnie tekstem o zezwierzęceniu rządzących oraz wołaniem tych, którzy na zawsze zamilkli zamęczeni w obozach.



A. Applebaum, Gułag. Świat Książki. Warszawa 2005.
Tekst recenzji ukazał się także na stronie Lektury Reportera


[1] A. Applebaum, Gułag. Świat Książki. Warszawa 2005, s. 12.
[2] Ibidem, s. 12.

Komentarze

  1. Droga Kasiu

    podziwiam Cię za Twój sposób pisania, profesjonalizm w recenzowaniu.

    Wszystkie jednak książki, które czytasz opisują zbrodnie, cierpienia, tragedie ludzkie, krzywdy i niesprawiedliwości całego świata. To bardzo ważne, żeby wiedzieć, żeby pamiętać, ale jakże smutne.

    Napisz kiedyś proszę choć raz o miłości, o szczęściu, o relacjach z ludźmi :-)

    Bo życie oprócz tego, że bywa okrutne, jest też piękne.

    Pozdrawiam
    Kama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamilo,
      dziękuję za miłe słowa. Jeżeli chodzi o miłość i szczęście... cóż przemyślę :)
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Hańba, J.M. Coetzee

Seks i kasa. Prosty układ: usługi prostytutki i jej wynagrodzenie, jednak klient za bardzo przywiązuje się do usług konkretnej kobiety. Spełnia ona jego wymagania, dlatego gdy ta znika, mężczyzna nie chce innej profesjonalistki. Swoje nienasycenie kobiecymi wdziękami ukierunkowuje na swoją dwudziestoletnią studentkę. Ta chwilowa fascynacja kosztuje bardzo dużo. Zaskarżony i pohańbiony musi odejść z pracy, jednak to dopiero początek problemów. Hańba Johna Maxwella Coetzee to zapis trudnych wyborów, uwikłania bohaterów, nieumiejętności podejmowania słusznych decyzji i braku zrozumienia. Wydaje się, że niemal każdy krok bohatera prowadzi do jego porażki, że nie potrafi poradzić sobie z problemami, przed jakimi stawia go życie. Poszukuje bliskości kobiet, jednak dwa razy rozwiedziony, wykorzystuje swoją studentkę, która wydaje się zagubioną, młodą dziewczyną. Bohater nie rozumie swojej dorosłej córki, o której życiu chce decydować. Zdegradowany prof

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali