Przejdź do głównej zawartości

Lupus, kiedy zemsta zastępuje sprawiedliwość


Wyobraź sobie, że nocą, w lesie przy świetle czołówki ktoś kopie dół, wrzuca tam owinięte w brezent ciało, zakopuje i odchodzi przekonany, że wszystko doskonale zaplanował. Ktoś inny jednak obserwował każdy jego ruch. Klasyka. Myślisz, e tam, słabo będzie, zapewniam, że się mylisz.

Główny bohater Lupusa, Oxen, były komandos przechodzi nieskuteczną terapię. Początkowo przypominał mi Mańka z Horyzontu Małeckiego. Silni, inteligentni, błyskotliwi, doskonale wyszkoleni nie radzą sobie ze swoją psychiką, stresem, który wywołała u nich wojna. To nie tylko mięśniaki, ale myślący, wrażliwi ludzie, których psychikę nadszarpnęła wojna i mają problem z funkcjonowaniem w społeczeństwie.

W Lupusie (lupus to łacińska nazwa wilka) pojawia się sporo wątków, historii, retrospekcji, bohaterów, początkowo trudno się w tym zorientować, wydaje się, że ich związek jest luźny. Jednak z czasem układają się w wartko opowiedzianą historię, rozbudowaną i ze świetnie zbudowanym napięciem. Nie jestem fanką kryminałów, ale ten, który trochę bałam się zacząć ze względu na objętość, zintensyfikowany, wciągnął i pociągnął w duński las. Mimo objętości, nie jest to książka przegadana, wolę jednak krótsze teksty.

Już myślisz, że coś się układa, a tu wszystko się rozsypuje. Dochodzi do sytuacji, kiedy bohaterowie przestają sobie wierzyć, kluczą, nie wiedzą, komu mogą zaufać. W czasie narodowej kwarantanny można się z Oxenem przemieszczać po lesie na dużych przestrzeniach, bo on ciągle jest w ruchu, aż irytuje ta jego swoboda.

Brutalne sceny przeplatane są próbą nawiązania przez Oxena relacji z nastoletnim synem. Nie trzeba jednak wyszukanych rozwiązań, wystarczy zwykła, szczera rozmowa i wszystkie dotychczasowe zabiegi tracą na znaczeniu. Ale do tego Oxen dochodzi dopiero w ostatnich scenach, wcześniej miota się pomiędzy próbami zdobycia sympatii chłopca a samooskarżeniem.

Wszystkie wydarzenia rozgrywają się w cieniu lupusa, który ma tutaj różnorodne znaczenie. Wilk to w kulturze siła, wytrwałość, niezależność, budzi strach i fascynuje, postrzegany często jako zagrożenie, może stać się wentylem, który spuści społeczne napięcie. Lupus, wilk pojawia się na terytorium Danii i staje się obiektem zainteresowania miłośników zwierząt, ale ma też zagorzałych wrogów. Wilk to nocny łowca, takim łowcą jest Oxen. Prześladowany przez swoje prywatne „wilki”, które czają się w jego psychice, były komandos Korpusu Łowców, dla swojej aktywności wybiera noc. Gdy jest czujny, jego koszmary są przytłumione. Lupus to w końcu tajna organizacja wewnątrz duńskiej policji, która działa ponad prawem i wymierza swoją, nierzadko kontrowersyjną sprawiedliwość. Organizacja, wokół której działalności osnuta jest cała książka.

Zaskakujące zwroty akcji i rozwiązanie wątków prowadzi do jednego wniosku: to na czym opierasz swoje decyzje, życie, może okazać się ułudą. Jedno błędne założenie wystarczy, żeby przez dziesięciolecia budować na fałszu, a jakie znaczenie ma wtedy każda twoja decyzja? Czym jest życie podporządkowane jednemu błędnemu wyborowi? Jest pomyłką, jak Lupus.



J.H. Jensen, Lupus, Helion 2020, ebook.
Spodobał Ci się wpis? Udostępnij!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali

Narzędzie daje szansę, ale to dopiero szansa… Spotkanie z Filipem Springerem

Nie każdy, kto ma aparat jest fotografem. On ma narzędzie, ma szansę, by zostać fotografem, jednak musi wiedzieć, jak świadomie opowiedzieć, o tym, co widzi. Jeżeli świadomie podejdzie od wyboru tematu do zrobienia zdjęcia, publikacji, tego co chce przekazać, to ma szansę poruszenia odbiorcy.    W ten sposób o zawodzie reportera mówił Filip Springer na spotkaniu autorskim 22 marca w Centrum Kultury i Sztuki w Koninie.    Reporter opowiadał o swojej pracy fotografa. Jego celem nie jest wyłącznie ładne zdjęcie, nie ono jest najważniejsze, ale umożliwia wejście w rzeczywistość, jej zrozumienie. Autor „Miedzianki” przyznał, że zawód, który wykonuje jest cyniczny, bo w pewien sposób wykorzystuje swoich bohaterów, zarabia na ich historiach, dlatego operując tymi opowieściami i wizerunkiem trzeba robić to tak, by bohaterowie nie czuli się pokrzywdzeni. Filip Springer, odpowiadając na pytania, dużo mówił o przestrzeni publicznej, o której pisał m.in. w „Wannie z kolumnadą”. W