Przejdź do głównej zawartości

Szwejk mnie nie śmieszy - spotkanie autorskie z Mariuszem Szczygłem


Traktuję ten wieczór jako nagrodę za ciężko przepracowany czas, wypadkową szczęśliwych zbiegów okoliczności i szybkich decyzji, które pozwoliły mi wybrać się na spotkanie autorskie z Mariuszem Szczygłem. Gdy docieram na miejsce okazuje się, że jest ciemno i zamknięte, choć przesympatyczna pani przez telefon powiedziała, że są tam gdzie zawsze, jednak tam gdzie zawsze buduje się nowa biblioteka, przyznaję: mój błąd, mogłam dopytać. Z nowo poznanymi ludźmi, także szukającymi biblioteki, sondujemy miejscowych, niestety zapytany o drogę pan do biblioteki nie chodził :). Cóż, życie, może wolał księgarnie ;), szkoda, że nie zapytałam. Sukces - znaleźliśmy, oczekiwanie, a potem autor „Gottlandu” i „Zrób sobie raj”, we właściwy sobie sposób, przez ponad godzinę czarował czytelników w Starym Mieście, opowiadając o swojej drodze do dziennikarstwa i warsztacie pracy.


Jak Mariusz Szczygieł zbiera materiał? W taki sam sposób, jak rozpoczął spotkanie 8 grudnia: zaczyna mówić, pytać o najbliższe otoczenie swojego rozmówcy, wchodzi w relację pozazawodową i zyskuje przychylność rozmówcy. Później jest już łatwiej wejść w temat, na który chce pisać, choć ma świadomość, że jest to metoda niebezpieczna dla obu stron: pytany może powiedzieć więcej niżby chciał, reporter zyskuje materiał bardziej obszerny niż zakładał i konieczna jest praca nad wypracowaniem tekstu, który nie zrani, a jednocześnie opisze dobrze temat. Interesują go przede wszystkim tematy słabo poznane, bo im mniej ktoś napisał na dany temat, im mniej ludzie o tym wiedzą, tym jest to dla niego ciekawsze, jedzie, obserwuje, czyta. Impulsem do zbierania materiału może być np. zdanie w jakiejś książce, wówczas podąża tym tropem, zachowuje się jak archeolog, który wydobywa na światło dzienne wydarzenie czy postać.

Miałam wrażenie, że przyjechał ktoś, kto nieustannie interesuje się ludźmi i światem. Wchodzi w interakcję, jest otwarty na to, co do niego napływa, chłonie to, by przetworzyć później na nowe doświadczenia, w efekcie teksty.

Nieustanne dygresje sprowadziły Szczygła na temat reportażu, gatunku subiektywnego. Jest konkretny człowiek i temat, ale każdy reporter będzie widział inaczej, odmiennie to przefiltruje i opisze.

Nie zabrakło oczywiście tematu Czech: ludzi i kraju, kultury i zwyczaju, języka, stereotypów Czecha i Polaka, literatury (Szczygieł przyznał, że Szwejk go nie śmieszy, a myślałam, że to tylko moja przypadłość). Niestety nie udało się porozmawiać na temat „100/XX. Antologia polskiego reportażu XX wieku”, jednak sporo miejsca zajęła dyskusja na temat wstrząsającego tekstu Szczygła „Śliczny i posłuszny”. Jeżeli ktoś z Was jeszcze go nie zna, to przeczytajcie tutaj.




Komentarze

  1. Ale zazdroszczę!!! Uwielbiam Szczygła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez go uwielbiam. Ale "Sliczny i posluszny" nie jest dla mnie. Przerósl moje mozliwosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstrząsający. Wielu ludzi odbiór może przerastać, a co musiało przeżywać to dziecko?

      Usuń
  3. Jeden z moich ulubionych autorów. Twoje wrażenia ze spotkania z autorem "Gottlandu" potwierdziły moje przypuszczenia, że dobry reportażysta musi być osobą otwartą, kontaktową i mieć zmysł obserwacji. Spotkania oczywiście również bardzo zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocie, żałuję, że cechy reportażysty nie są bardziej powszechne. Wtedy pewnie żyłoby się wszystkim trochę lepiej :)

      Usuń
  4. Nie sądziłem, że z Ciebie i Szczygła takie ponuraki :-) Szwejk rzeczywiście nie pobudza do rechotu ale od czasu do czasu trudno, przynajmniej mi, co najmniej lekko się nie uśmiechnąć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak u Szczygła, ale to jedna z moich przywar :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książki zakazane. B. Paszylk

Niccolo Machiavelli Książę , Jonathan Swift Podróże Guliwera , Adolf Hitler Mein Kampf , George Orwell Rok 1984 , Aleksander Sołżenicyn Archipelag Gułag , Mark Twain Przygody Tomka Sawyera , Vladimir Nabokov Lolita czy wreszcie Jerome Salinger Buszujący w zbożu te pozycje znalazły się wśród kilkudziesięciu innych opisanych w książce Bartłomieja Paszylka Książki zakazane . Autor po krótkim wprowadzeniu do historii cenzury w różnych epokach przedstawia książki, które z różnych powodów były wycofywane z rynku, z bibliotek, ograniczony był dostęp do ich treści. Niejednokrotnie powody zastosowania cenzury były zaskakujące, choć dominowały względy obyczajowe i moralne czasami obawiano się, iż lektura tych pozycji doprowadzi do niepokojów społecznych. Paszylk posługuje się pewnym schematem, który porządkuje całość: krótko przedstawia autora, podaje powody cenzurowania danej książki, sposoby jej przeprowadzania, przytacza fragmenty oryginalnych utworów, po czym odnosi się do ich ekraniza...

Pomiędzy słowem a istnieniem

Anna Nasiłowska poetka , pisarka , krytyk literacki i historyk literatury współczesnej w Dominie zmierzyła się z tematem narodzin życia oraz emocji, często bardzo trudnych, rodziców, zwłaszcza kobiety. Ona nie jest przygotowana do roli matki, której uczy się po porodzie, ale ciąża doprowadziła do pewnej symbiozy z dzieckiem. Nasiłowska dyskutuje z kulturowym obrazem matki, w jej tekście ból i fizyczność zajmują bardzo istotne miejsce, a karmienie piersią nie jest estetyczne. Poród i macierzyństwo nie są sielanką pomiędzy pięknym, pachnącym dzieckiem a jego idealną matką, która w książce stopniowo wchodzi w nową rolę, ale czuje się także wykluczona ze społeczeństwa, przeżywa rozterki, nie okazuje entuzjazmu, jakiego oczekuje otoczenie. Ciało kobiety w ciąży i po porodzie zmienia się, zaczyna się go wstydzić, dlatego próbuje je ukryć. Czuje się mniej atrakcyjna, inaczej postrzega swoje ciało, a kultura na tym etapie nie jest pomocna, ponieważ powstawały dzieła na temat śmierci...

Grona gniewu. J. Steinbeck

Od pierwszych stron pozwoliłam porwać się tej prozie. Wciągająca, choć jest to język prosty, narracja tradycyjna, trzecioosobowa. Grona gniewu Johna Steinbecka (1902-1968) to książka uważana za najwybitniejsze dzieło w twórczości tego Noblisty, za którą otrzymał w 1940 roku Nagrodę Pulitzera, klasyka, którą odkryłam niestety dość późno. Na początku książki poznajemy jednego z bohaterów, który po kilku latach nieobecności powraca do domu, by za chwilę wraz z rodziną udać się w daleką, niebezpieczną podróż. Poza sobą pozostawiają całe swoje dotychczasowe życie, swoje marzenia, wspomnienia, przed nimi jest tylko niewiadoma, a ich wędrówka przypomina exodus Izraela z Księgi Wyjścia . Niezależnie, jak często powtarzają, że czeka ich nowe, wspaniałe życie, wiara jaka zagościła w ich sercach nie wystarczy, by zagłuszyć lęk i wątpliwości. Prowadzi ich szosa 66, dziś uznawana już za zabytkową, droga, którą Steinbeck nazywa „drogą matką”, a określenie to na trwałe weszło do języka i litera...