Przejdź do głównej zawartości

Nie ma ekspresów przy żółtych drogach. A. Stasiuk


Źródło okładki

Spowolnienie i spokój, czas, który płynie jakby inaczej, niezobowiązująco – to można znaleźć w książce Andrzeja Stasiuka „Nie ma ekspresów przy żółtych drogach”.

Jest jeszcze przestrzeń pustyni Gobi, którą można odczytać dosłownie, jednak ważniejszą rolę pełni w tekście przestrzeń metaforyczna, mentalna, która daje poczucie wolności i niezależności. Dominuje natura i bezkres Rosji oraz Azji, jest jednak miejsce także na Albanię i Rumunię, zwłaszcza w kontekście postaci i twórczości Herty Muller.

„Od ostatniego razu kopuła nieco oblazła ze złota. (…) a świętość przy drodze jakby się skupia i gęstnieje, bo zjawiają się i kaplice, i drogowskazy, i znaki, że już blisko” (s. 45) – to już polska prowincja i religijność. Gdzie? To można odszukać w tekście.

Po raz kolejny ważnym wątkiem w książce Stasiuka są rozważania o życiu i śmierci (o zamieszaniu wokół tragedii i ofiar w Smoleńsku, choć nie pada ani razu to słowo), ale także o mistycznej prowincji Polski wschodniej, gór Łemków, nostalgii zanikających zwyczajów, zmurszałych domów i pamięci ciszy. 

Pojawia się także krótki szkic o Nikiforze i Andym Warholu, podobnych a jednocześnie tak innych, tak odmiennych losach artystów.

Przed kilku miesiącami w Internecie przetoczyła się fala zachwytów nad książką Stasiuka. Jestem od niej daleka, jednak przy tych tekstach faktycznie można się wyciszyć i pozwolić, by ich spokojny rytm uniósł czytelnika.

A.Stasiuk, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2013.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Hańba, J.M. Coetzee

Seks i kasa. Prosty układ: usługi prostytutki i jej wynagrodzenie, jednak klient za bardzo przywiązuje się do usług konkretnej kobiety. Spełnia ona jego wymagania, dlatego gdy ta znika, mężczyzna nie chce innej profesjonalistki. Swoje nienasycenie kobiecymi wdziękami ukierunkowuje na swoją dwudziestoletnią studentkę. Ta chwilowa fascynacja kosztuje bardzo dużo. Zaskarżony i pohańbiony musi odejść z pracy, jednak to dopiero początek problemów. Hańba Johna Maxwella Coetzee to zapis trudnych wyborów, uwikłania bohaterów, nieumiejętności podejmowania słusznych decyzji i braku zrozumienia. Wydaje się, że niemal każdy krok bohatera prowadzi do jego porażki, że nie potrafi poradzić sobie z problemami, przed jakimi stawia go życie. Poszukuje bliskości kobiet, jednak dwa razy rozwiedziony, wykorzystuje swoją studentkę, która wydaje się zagubioną, młodą dziewczyną. Bohater nie rozumie swojej dorosłej córki, o której życiu chce decydować. Zdegradowany prof

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali