Przejdź do głównej zawartości

Efemeryda


Fascynacja kobietą, tak chyba można określić Śniadanie u Tiffany`ego, jedną z książek amerykańskiego pisarza Trumana Capote. Holly Golighty powraca we wspomnieniach narratora, który przed kilku laty mieszkał w tej samej kamienicy, co dziewczyna. Trochę rozkapryszona, naiwna i efemeryczna czarowała mężczyzn, wykorzystywała ich i była przez nich wykorzystywaną. Jej rola w życiu niejednego z nich była dwuznaczna, z jednej strony grała z nimi, z drugiej stawała się ich ofiarą. Niezależnie jednak jaka rola przypadała akurat jej w udziale, wywierała na nich silne wrażenie.  Wydaje się jednak, że jej zachowanie to tylko gra, że Holly jaką widzieli, to tylko maska, pod którą ukrywała się wrażliwa, poszukująca szczęścia i miłości kobieta. Capote tworzy jej postać poprzez wspomnienie mężczyzny, młodego, niedoświadczonego pisarza, ulegającego emocjom, posiadającego pewne wyobrażenie o kobiecie, którą skrycie kocha i to właśnie przez filtr jego wspomnień czytelnik może wyrobić sobie pewne sądy. Autor książki tworzy postać zwiewnej, nieuchwytnej istoty, w której życiu jest wiele niedopowiedzeń, a raczej niedopowiedzenia te istnieją w informacjach, jakie na jej temat posiada narrator.
Holly wodzi za nos, pojawia się i znika, ale pozostaje nieodparte wrażenie, że jest tylko pojęciem, jej prawdziwa postać ani na chwilę nie pojawia się na kartach książki. Capote pozwala bohaterowi ją gonić, jednak nigdy nie osiągnie on swego celu, bo goni efemerydę.


T. Capote, Śniadanie u Tiffany`ego. Wydawnictwo Albatros 2010.

Komentarze

  1. Uwielbiam film, ze wspaniałą rolą Audrey. Widziałam go kilkukrotnie. Potem sięgnęłam po książkę - jest genialna, zdziwiłam się tylko że odbiega tak znacznie od filmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ film widziałam dawno temu, więc pozostało mi po nim jedynie jakieś mgliste wrażenie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Hańba, J.M. Coetzee

Seks i kasa. Prosty układ: usługi prostytutki i jej wynagrodzenie, jednak klient za bardzo przywiązuje się do usług konkretnej kobiety. Spełnia ona jego wymagania, dlatego gdy ta znika, mężczyzna nie chce innej profesjonalistki. Swoje nienasycenie kobiecymi wdziękami ukierunkowuje na swoją dwudziestoletnią studentkę. Ta chwilowa fascynacja kosztuje bardzo dużo. Zaskarżony i pohańbiony musi odejść z pracy, jednak to dopiero początek problemów. Hańba Johna Maxwella Coetzee to zapis trudnych wyborów, uwikłania bohaterów, nieumiejętności podejmowania słusznych decyzji i braku zrozumienia. Wydaje się, że niemal każdy krok bohatera prowadzi do jego porażki, że nie potrafi poradzić sobie z problemami, przed jakimi stawia go życie. Poszukuje bliskości kobiet, jednak dwa razy rozwiedziony, wykorzystuje swoją studentkę, która wydaje się zagubioną, młodą dziewczyną. Bohater nie rozumie swojej dorosłej córki, o której życiu chce decydować. Zdegradowany prof

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali