
Na kartach
tej książki spotkać można wielu artystów, na przykład poetę Egona Bondy,
fotografa Jana Saudka czy rzeźbiarza Davida Cernego. Łamią oni wszelkie tematy
tabu, choć należy zadać sobie pytanie czy w społeczeństwie czeskim istnieje
jakiekolwiek tabu, gdyż Czesi przyznają polskiemu reporterowi, że właściwie
wszystko po nich „spływa”, sztuka nie szokuje, co najwyżej wzruszają ramionami.
Trudno łamać tabu religijne, gdy większość przyznaje, że nie wierzy w Boga,
religia jest im co najwyżej obojętna. Na okładce książki można znaleźć bardzo
trafne stwierdzenie, że pytanie o życie bez Boga jest refrenem tego tekstu. Pytanie
to powraca, jest wielokrotnie przerabiane w różnych wariantach i jakby
kontrastem do braku wiary jest e-mail policjanta katechumena, który jednak
wstydzi się publicznie przyznać do swojej wiary.
Zrób sobie raj to współczesne, śmiejące
się społeczeństwo, to kpina i ironia, ale jednocześnie wyczuwa się pewną dozę
zafałszowania, gdyż „śmiech pomaga, ale i zakłamuje. Da się zaśmiać cierpienie,
lecz to nie pozwala tak naprawdę zmierzyć się z przykrymi uczuciami”[1]. O tym zafałszowaniu mówi pisarka Radka
Denemarkova czeska pisarka, dziennikarka, autorka dramatów i scenariuszy,
tłumaczka, według której Czechy są chore, ale nie chcą się leczyć, a w szafach
narodu czeskiego są szkielety, a to co nienazwane gnije pod dywanem[2].
Szczygieł
nie pomija tego gnicia. Po salwach śmiechu pojawia się przygnębiający obraz
śmierci. Śmierci, z którą Czesi najwyraźniej nie radzą sobie, wypierają ją i
usuwają z oczu otoczenia, ale także najbliższej rodziny. Śmierć jest
niezrozumiała i brzydka, podobnie jak cierpienie, które przynosi ból najbliższym.
Reporter pisze o tym wyparciu i zaprzeczeniu, to kolejny kontrast do
zewnętrznego śmiechu.
W tekście
Szczygła Czesi ukazani są jako pragmatyczni i zdystansowani ironiści, którzy
śmieją się z siebie i tego, co ich otacza, jednocześnie gdzieś pod powierzchnią
pojawia się pytanie, na ile taka postawa jest prawdziwa, dokąd ona prowadzi?
Czytelnik nie znajduje odpowiedzi ze strony autora, na pytania, jakie sobie
stawia, musi odpowiedzieć sam, jednak ostatnie strony dotyczące umierania, nie
pozostawiają złudzeń, iż śmiech i luz nie są antidotum na nurtujące ludzi problemy.
Mnie się te reportaże bardzo podobały. Będąc w zeszłym roku w Pradze, wybraliśmy się z mężem na spacer śladami dzieł Davida Cernego - nie wszystkie udało nam się odnaleźć, bo część opisanych była na wystawach czasowych w różnych galeriach. Ale i tak z rezultatu jestem zadowolona :-)
OdpowiedzUsuńKarolino zazdroszczę takiej realizacji planu, gdy byłam w Pradze plan był tak napięty, że niestety nie udało mi się zrobić takiej dodatkowej trasy, ale wszystko przede mną :)
Usuń