
Pióropusz to
książka pełna absurdu, napisana ciekawym, wciągającym językiem, z rozmachem, z
wykorzystaniem miejscowej gwary, przesądów, wartka narracja prowadzona jest na granicy jawy i świata
odrealnionego, nieprawdopodobnego. Za tym tekstem czytelnik pędzi ku jakimś
przepaściom, niewyjaśnionym światom, stara się nadążyć za nim, a jednocześnie
ma poczucie, że opisywane sytuacje są bliskie realnym wydarzeniom.
Momentami wydaje się, że tekst jest nie do
ogarnięcia, że słowa, wydarzenia wymknęły się spod kontroli. Jest tu jednak
klamra, czyli wizyta dorosłego bohatera w szpitalu przy łóżku umierającego
ojca. Patrzy on na zdegradowane ciało i modli się o życie dla niego, a
jednocześnie przyznaje, że kiedyś pragnął jego śmierci. Ojciec był złodziejem,
kradł wszystko, co ukraść się dało, ale były to drobne kradzieże, zapewniały
przeżycie do kolejnego dnia, czasem porywał coś zupełnie nieprzydatnego.
Dorosły syn uważa się za człowieka uczciwego, wstydzi się niedawnej postawy. Jednak
czy tylko dlatego ma wyrzuty sumienia?
Syn powraca do dzieciństwa, wczesnego PRL-u,
początków władzy komunistów, czasów, w których ludzie mają świeżo w pamięci
okupację. Ojciec to sowizdrzał, kpiarz, analfabeta, którym pogardzają sąsiedzi,
ponieważ swoim złodziejstwem nigdy niczego się nie dorobił, okradał głównie
sąsiadów, którzy także niewiele posiadali. On nie przejmuje się tym, balansuje
na granicy prawa, bawi się życiem, nie przejmuje się nowymi władzami, które
próbują go ucywilizować i siłą zapędzają do szkoły. Tam kradnie tablicę, biega
ze swoją zdobyczą po wsi, by na koniec połamać ją i rozdać miejscowym pijaczkom.
Kpi z przesłuchujących go, ponieważ śledztwo w jego sprawie jest farsą, staje
się wrogiem ludu i trafia do więzienia. Prawo w Pióropuszu jest pozorne, wymierzone przeciwko obywatelom staje się
bezprawiem i jego łamanie absurdalnie budzi o ile nie sympatię, to przynajmniej
nie niesie ze sobą właściwego mu ciężaru.
Syn z perspektywy dorosłego opisuje chłopięce
fantazje, zabawy, przyjaźnie, staje się świadkiem przemian społecznych,
komunistycznej propagandy, łamania ludzi, nadużywania prawa, manipulacji ze
strony władz, choć jako dziecko nie jest tego świadom. Ten kontekst może jednak
odczytać odbiorca, natomiast dziecko pozostaje w niedojrzałym świecie, dlatego
może śnić o raju-kołchozie i tworzyć jego zarysy w starej księdze młynarskiej. Szaleńczy
plan realizowany przez niektórych dorosłych, utopia, której uwieść dał się
chłopiec. Jednocześnie pisze podania o uwolnienie ojca i jest przekonany, że
wytrwała praca z piórem i atramentem odnosi w końcu pożądany skutek.
Poniewierany, wiecznie głodny i obdarty syn złodzieja poznaje potęgę słowa.
Przekonuje się o tej sile zawsze, gdy pisze „prawdę” w liceum i na studiach.
Wpizdupisek, kretopisek, wszopisek, ubepisek to tylko niektóre określenia,
jakich używa wobec swojej osoby. Uczciwy człowiek? To pytanie natychmiast
powraca. Racja, sympatia jest po stronie złodzieja, kpiarza, niezależnej duszy
analfabety podpisującego się krzyżykami.
Słowo ma u Pilota moc, za jego sprawą bohater nie
tylko przenosi się w czasie, odtwarza język społeczności, w której się
wychował, ale słowo kreuje rzeczywistość. Za jego sprawą można opisać
wydarzenia, uczucia, ale także zniszczyć, upodlić człowieka. Pióropusz czyta się jednym tchem, to
tekst brawurowy, pełen maestrii słownej i wizyjności wymieszanych z karykaturą władz,
ludzi, społeczeństwa, prawa.
M. Pilot, Pióropusz.
Wydawnictwo Literackie. Kraków 2011.
Komentarze
Prześlij komentarz