Przejdź do głównej zawartości

Colorado w Koninie

Dla mieszkańców Konina i miłośników twórczości Ryszarda Kapuścińskiego 21 i 22 października były wielkim świętem. W piątek w Centrum Kultury i Sztuki w Koninie odbył się wernisaż fotografii "Konin jak Colorado" wykonanych przez Kapuścińskiego w latach 50., a w sobotę "Zmierzch Imperium". Gośćmi wernisaży były Pani Alicja Kapuścińska i kurator wystaw – Pani Karolina Wojciechowska.
Zdjęcia, które złożyły się na wystawę „Zmierzch Imperium” powstały w latach 1989-1991, podczas podróży autora po republikach dawnego Związku Radzieckiego i uzupełnione zostały fotografiami z podróży do Pińska, którą Kapuściński odbył w 1979.
Negatywy zdjęć z Konina zostały odnalezione w 2010 r. przez Panią Alicję Kapuścińską, a ustalanie, jakie miasto zostało na nich uwiecznione, pomogła tablica na jednej z ulic. Na wystawie znalazło się ponad czterdzieści zdjęć Konina, niepowtarzalnych obrazów miasta końca lat 50. XX wieku. Zainteresowani zobaczyć mogą odkrywkę Kopalni Węgla Brunatnego „Konin” – Niesłusz, Gosławice i Pątnów, jednak reporter na kliszy utrwalił nie tylko powstające zakłady przemysłowe. Fotografie zatrzymały pędzących gdzieś ludzi, ulice, kamienice i nowo budowane bloki, most żelazny, ulicę Wojska Polskiego, z niektórych zdjęć uśmiechają się do widzów dzieci, które rozpoczynały swoje życie razem z industrializacją miasta. Wśród wielu obecnych na wernisażu zdjęcia przywoływały wspomnienia, dla młodszych była to okazja do ujrzenia miasta od zupełnie innej strony. Opowieści rodziców zyskały ilustrację ze strony wybitnego reportażysty, niemal każdy próbował odnieść przeszłość do teraźniejszości, przełożyć historię na współczesność.
Tekst Kapuścińskiego, w którym wspominał o Koninie nosił tytuł Partery i ukazał się w jego pierwszym zbiorze reportaży Busz po polsku z 1962 r.
Po wernisażu każdy z obecnych mógł ustawić się w długiej kolejce i otrzymać autograf Pani Alicji Kapuścińskiej, która niemal przez godzinę podpisywała książki.

Wystawy można zwiedzać w CKiS do 13 listopada 2011.
Współorganizatorem jest Koniński Dom Kultury.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prezentacja nie taka straszna

Źródło Onepress Mieliście tak, że biorąc udział w jakiejś prezentacji, zaczynaliście ziewać i osuwać się w niebyt? A może wasze audytorium walczyło z opadającymi powiekami? Założę się, że doświadczyliście jednego i drugiego. Prezentacja to była zmora czasów studenckich i nadal potrafi wychylić łeb na jakimś szkoleniu. Jak mogłam się w to wpakować? Pewnie będzie nudził – pomyślałam, patrząc na tytuł tej książki Prezentacje. Po prostu! Jednak ok, świadomie przyjęłam ją na półkę w nadziei, że z Piotrem Buckim pokonam zmorę. Czasami zmora jest nie taka straszna. Piotr Bucki twierdzi, że dobra prezentacja zabiera słuchacza ze świata który zna, do świata, którego nie zna. Przyznacie, że taka teza jest zachęcająca, nawet dla osoby tak sceptycznej, jak ja. Bucki przekonuje, że prezentacja to całość, narracja, a nie slajdy, które przygotowane w ujęciu graficznym, wzmacniają narrację. Autor podaje szereg zasad ich tworzenia i   robi to w świetnym stylu. Ważna jest struktura, wci

Hańba, J.M. Coetzee

Seks i kasa. Prosty układ: usługi prostytutki i jej wynagrodzenie, jednak klient za bardzo przywiązuje się do usług konkretnej kobiety. Spełnia ona jego wymagania, dlatego gdy ta znika, mężczyzna nie chce innej profesjonalistki. Swoje nienasycenie kobiecymi wdziękami ukierunkowuje na swoją dwudziestoletnią studentkę. Ta chwilowa fascynacja kosztuje bardzo dużo. Zaskarżony i pohańbiony musi odejść z pracy, jednak to dopiero początek problemów. Hańba Johna Maxwella Coetzee to zapis trudnych wyborów, uwikłania bohaterów, nieumiejętności podejmowania słusznych decyzji i braku zrozumienia. Wydaje się, że niemal każdy krok bohatera prowadzi do jego porażki, że nie potrafi poradzić sobie z problemami, przed jakimi stawia go życie. Poszukuje bliskości kobiet, jednak dwa razy rozwiedziony, wykorzystuje swoją studentkę, która wydaje się zagubioną, młodą dziewczyną. Bohater nie rozumie swojej dorosłej córki, o której życiu chce decydować. Zdegradowany prof

Krzyk Czarnobyla. S. Aleksijewicz

Źródło okładki „do tej pory mam przed oczyma jasnomalinowy odblask, reaktor świecił się jakoś tak z wnętrza. To nie był zwyczajny pożar, lecz jakieś takie jarzenie. Nic podobnego nie widziałam nawet w kinie. (…) Nie wiedzieliśmy, że śmierć może być tak piękna” (s. 112) tak pierwsze godziny po wybuchu w Czarnobylu wspomina jeden z bohaterów książki Swietłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla”. Autorka na początku książki, napisanej 10 lat po wybuchu, przytacza fragmenty z pisma „Ogoniak” (nr 17 z czerwca 1996 r.) mówiące o skutkach wybuchu w Czarnobylu dla Białorusi. Potem są już relacje świadków i rodzin tych, którzy zazwyczaj nieświadomi zagrożeń, z poświęceniem usuwali skutki wybuchu. Pierwszą grupą dotkniętą bezpośrednio promieniowaniem byli strażacy. Aleksijewicz skupia się na historii wzruszająco opowiedzianej przez żonę jednego z nich, która obserwowała degradację organizmu męża i jego śmierć w męczarniach. Żołnierze, którzy mieli rozkaz pracy przy reaktorze, chorowali